Kiedy
dotarłem na swoje osiedle, zaparkowałem auto pod blokiem, zabrałem wszystkie
zakupy z bagażnika i powędrowałem do mieszkania. Rozebrałem się z kurtki,
szalika oraz butów, a następnie poszedłem od razu do łazienki wziąć ciepły prysznic.
Byłem trochę zmęczony tym całym szaleństwem zakupowym prezentu dla Hani, bo -
przyznam szczerze – to nie moja bajka. Ja mogę iść do spożywczaka, mogę iść do
motoryzacyjnego, do jubilera, do sklepu z bielizną – i wszystko załatwię. Ale
jakoś sklepy dziecięce mnie na samą myśl, może nie tyle, co odstraszają, ale
wprawiają w niemałe zakłopotanie. Przecież tego wszystkiego jest ogrom! Tysiąc
grzechotek, milion lalek, misiów, samochodów; niezliczone biliony ubranek i
innych akcesoriów, o których świat nie słyszał, no i weź tu człowieku bądź
mądry i wybierz jedną jedyną rzecz. Całe szczęście, że natrafiłem przypadkiem
na Berenikę, która okazała mi swą pomocną dłoń i dobre serce. Znów mam u niej
kolejny dług wdzięczności do spłacenia…
Kiedy
zegar wybił godzinę dwudziestą pierwszą, zrobiłem sobie gorącą herbatę z
cytryną i miodem oraz dwie kanapki z szynką i serem, a następnie usiadłem do
komputera, by sprawdzić, co tam słychać w wielkim świecie. Jak tylko
zalogowałem się na Skype’a, zadzwonił do mnie nie kto inny, tylko Sergiusz.
Uśmiechnąłem się półgębkiem i odebrałem połączenie.
-
Witaj, przyjacielu!
-
Chłopie, gdzie Ty się podziewasz? Próbuję się do Ciebie dodzwonić od dobrych
kilku godzin!
-
Ładnie się ze mną witasz. Byłem na zakupach.
-
A telefon gdzie miałeś? Pewnie w domu, co?
-
Nie no, miałem go przy sobie, ale nie słyszałem, że dzwoniłeś.
-
Rozumiem nie usłyszeć jednego czy drugiego połączenia, ale próbowałem chyba z
dziesięć razy!
-
Czekaj, zaraz pójdę po telefon do kurtki, to sprawdzę. – powiedziałem trochę na
odczepnego i powędrowałem do przedpokoju, by wydobyć z kieszeni komórkę.
Wziąłem ją do ręki i wszystko stało się jasne. – Sergio, wybacz, ale bateria mi
siadła.
-
No masz! A ja się zastanawiałem, gdzie Ty siedzisz tak długo, że nie masz zasięgu.
-
Byłem w Galerii kupić coś Hani na prezent urodzinowy.
-
Aaa, jeśli tak, to cofam wszystkie moje słowa. – zażartował, chcąc pokazać, że
taka odpowiedź wynagradza całe moje milczenie. – Nie no, żartuję oczywiście! Co
tym razem wymyśliłeś?
-
W zasadzie to nie ja, tylko Berenika…
-
Berenika? – powtórzył jej imię, niedowierzając.
-
No tak, Berenika. Spotkaliśmy się przypadkowo w Empiku i tak jakoś z rozmowy
wyszło, że idę rozglądać się za prezentem dla Hanki, a że nie miałem kompletnie
pojęcia, czym się interesują dziewczynki w tym wieku, to Berr zaoferowała mi
swoją pomoc i poszliśmy razem do Smyka.
-
To ja już nie pytam o szczegóły… - zaśmiał się pod nosem.
-
Daj spokój, Ty tylko o jednym…
-
Słuchaj, a może Berenika zechciałaby przyjść na nasze przyjęcie razem z Tobą,
co? Rozerwałaby się trochę i nie myślała o tym swoim Kubie, czy jak mu tam
było.
-
Zapomnij. Już jej to proponowałem, ale wykręcała się, jak tylko mogła.
-
A ma coś innego, ważniejszego, w planach na jutrzejszy dzień?
-
No właśnie nie. Zamierza siedzieć i porządkować mieszkanie, a poza tym - jakby
to powiedzieć - chyba trochę się Was boi. – aż prychnąłem ze śmiechu,
przypominając sobie jej minę i bezapelacyjny protest w samochodzie, kiedy o tym
mówiłem.
-
Nas? A czego tu się bać? Ja rozumiem, że może i wyglądam jak drapieżny Miś
Koala, ale w głębi duszy jestem miłym, sympatycznym i nieagresywnym
stworzeniem. Niech się ona nie wygłupia! Jeszcze się nasiedzi sama w domu na
starość! Trzeba korzystać z życia!
-
No dobra, ale co ja mam niby zrobić? Przecież już ją zapraszałem i nic nie
wskórałem.
-
Jedź tam do niej jutro i użyj swojego wdzięku osobistego. On zawsze działa! –
wtrąciła się do naszej rozmowy żona Sergiusza, która z szerokim uśmiechem na
twarzy udzieliła mi, jakże cennej, rady.
-
O, cześć, Agatko! – pomachałem radośnie do kamery.
-
Cześć i czołem!
-
Skąd wiesz, że mój urok osobisty zawsze działa?
-
No wiesz, każde Brzydkie Kaczątko ma swój, głęboko schowany, urok. – odezwała się
z pełną powagą, aż mnie w pierwszej chwili zamurowało, ale kilka sekund później
moi przyjaciele zanieśli się głośnym śmiechem.
-
No dziękuję Ci bardzo, Agg!
-
Och, daj spokój! Na starość zrobiłeś się jakiś taki mało kumający żarty. A tak
na serio, to mało dziewczyn ogląda się
za Tobą na meczach albo na ulicy?
-
No nie wiem, skąd mam wiedzieć? Jakoś nie zwracałem na to nigdy uwagi, bo mi to
do niczego nie było potrzebne. A Ty skąd masz takie info, co?
-
Nie bój się, Mieszczuniu, oko wielkiej siostry patrzy i wszystko rejestruje. – skomentowała
krótko, po czym puściła do mnie oczko i zniknęła z pola widzenia.
-
Sergiuszku, jeśli kiedyś będziesz się rozwodził z Agatą, to ja już teraz Cię
informuję, że będę pierwszy w kolejce, który zechce ją ponownie poślubić.
-
To się chyba nigdy nie doczekasz. – zakpił, śmiejąc się pod nosem. – Dobra,
ostawmy żarty na bok; wiesz, co masz jutro zrobić, tak?
-
Tak, ale powiedz mi, co Wam tak na tym zależy? Uparliście się oboje jak jakieś osły!
-
Oj no, chodzi o to, że dziewczyna nie może siedzieć w czterech ścianach cały
czas sama, bo zabije się myślami.
-
Przepraszam, bawicie się z Agacią w swatki? – wyczuwałem podstęp, jak Boga
kocham.
-
My? Niueee, skąd! Po prostu: niech korzysta, skoro jest ku temu okazja, tyle.
-
Ale przecież nie wyciągnę jej z domu siłą, jeśli nie będzie chciała iść...
-
Jak będzie stawiała opór, to bez żadnego gadania i proszenia, weźmiesz ją
przewiesisz przez plecy i wpakujesz do samochodu. – zaprezentował mi kolejny
świetny pomysł.
-
To już będzie podchodziło pod porwanie. – skwitowałem ironicznym uśmiechem. –
Dobra, coś wymyślę.
-
Nie chcę jutro słuchać żadnych tłumaczeń, że nie mogła, nie chciała, czy miała w
domu pranie. Zrozumiano?
-Tak
jest! – postawiłem się na baczność i zasalutowałem kumplowi.
-
No, ja myślę! A teraz spadam, muszę jeszcze udekorować tort dla Haneczki.
-
A to będzie zjadliwe, jak Ty kucharzysz? – zadrwiłem z niego, unosząc kąciki
ust ku górze.
-
Ocenisz sam! Do zobaczenia! – uciął krótko, po czym zakończył naszą rozmowę na
Skype.
Berenika:
Po
wysprzątaniu mieszkania na błysk usiadłam z kubkiem herbaty na kanapie,
przykryłam się kocem oraz włączyłam pilotem telewizor na kanał jedenasty na
którym był zakodowany Polsat Sport, który transmituje właśnie mecz ligowy Orlen
Ligi pomiędzy Policami a Muszyną. Na boisku panuje dominacja mojego byłego
klubu z którym kiedyś wiązałam duże nadziej. Kto wie, może to ja bym dzisiaj
grała na boisku przeciwko Mineralnym. Niestety życie potoczyło się inaczej i mogę
marzyć, że wrócę do mojego byłego klubu jako statystyk. Kiedy na boisku kończy
się pierwszy set ktoś dzwoni do moich drzwi. Też ma ktoś wyczucie żeby
przerywać w takim momencie. Odstawiam kubek na ławę, odkrywam się z koca i idę
do drzwi. Otwieram, a przed nimi stoi Michał.
-
A ty co tu robisz?
-
Wpadłem po ciebie.
-
Ale ja się nigdzie nie wybieram z tobą.
- Rozmawiałem z Sergiuszem i jakoś tak nam w rozmowie wyszło, że wspomniałem o
tobie i kazał mi cię przyprowadzić.
-
Taa jakoś tak wyszło.
-
No mówię jak było więc zbieraj się.
-
Ale ja ich nie znam kompletnie, nie mam prezentu, nie jestem gotowa i nie
powinnam z tobą iść.
-
No i będziesz sama siedzieć w domu i zabijać się myślami?
-
Miałam zamiar iść do Nikoli, mojej przyjaciółki.
-
Wczoraj mówiłaś, że nie miałaś żadnych planów więc nie kręć mi tu. Daj sobie
pomóc i nie bądź taka uparta. Tak w ogóle to mnie wpuścisz do mieszkania czy
będziemy rozmawiać na klatce?
-
Wejdź – mówię przesuwając się z przejścia i otwierając szerzej drzwi, a on
wchodzi do środka po czym zamykam drzwi – Ale nie myśl, że z tobą pójdę
na urodziny Hani.
-
No to jak ty nie idziesz to ja zostanę z tobą – mówi rozbierając się z kurtki i
butów.
-
No na pewno.
-
Mówię poważnie. Masz czterdzieści minut na ubranie się i wychodzimy – mówi
wchodząc do salonu po czym siada na sofie i ogląda mecz, a ja nie mam wyjścia i
idę się ubierać, bo przecież on naprawdę jest gotów nie iść na ten obiad
połączony z urodzinami. Staje przed szafą i zastanawiam się, co ubrać. Michał ma
na sobie ciemne dżinsy i błękitną, elegancką koszulę więc ja nie mogę iść w
byle czym. Przesuwając wieszaki mojej dość pokaźnej szafy wybór pada na rozkloszowaną
od tali sukienkę z rękawem 3/4 w chabrowym kolorze. Wyciągam wieszak z ową
sukienką, a z szuflady w komodzie cieliste rajstopy. Szybko idę do łazienki
zrobić makijaż, uczesać się, ubrać oraz na paznokcie nałożyć nowy lakier, bo
obecnego już prawie nie ma.
Dwadzieścia
minut później idę do mojej sypialni po łańcuszek jaki dostałam od Kuby na
urodziny rok temu i bransoletkę z zawieszkami po czym z szafy w przedpokoju
wyciągam czarne szpilki i czarną skórzaną kurtkę. Ubieram wyciągnięte przed
chwilą rzeczy, chwytam torebkę i wchodzę do salonu gdzie Michał dalej oglądał
mecz.
-
Jaki wynik?
-
Zaraz będzie trójka do zera dla Polic – mówi patrząc na telewizor po czym
przenosi wzrok z telewizora na mnie, a na jego twarzy pojawia się uśmiech –
Ładnie wyglądasz.
-
Dziękuje starałam się, bo w końcu będę twoją osobą towarzyszącą chociaż wcale
tam nie powinnam iść.
-
Znowu zaczynasz? – mówi przerywając mi zdanie.
-
Idę na te urodziny tylko dlatego, że byś mi tu nie siedział przez całe popołudnie i
jeszcze obiad bym ci musiała ugotować.
-
No i by wyszło, że nie umiesz gotować – mówi śmiejąc się.
-
Taaa idźmy już, bo nie wypada żeby na nas czekali.
Wyłącza
telewizor po czym idzie się ubrać, a ja wyciągam z torebki klucze i czekam jak
będzie gotowy żeby wyjść z mieszkania i zamknąć drzwi.
Piętnaście
minut później jesteśmy pod mieszkaniem Ruszelów. Michał wolną ręką naciska na
dzwonek, który rozbrzmiewa w mieszkaniu gospodarzy dzisiejszej imprezy, a
chwilę później mała blondyneczka otwiera nam drzwi.
-
Cześć Haniu – mówi Michał.
-
Czesc ujek – odpowiada urocza dziewczynka uśmiechając się promiennie przy tym pokazując
rząd malutkich, białych ząbków, a za nią staje jej tata.
-
Haniu może byś zaprosiła gości do środka – mówi Sergiusz, a Michała prawa ręka
ląduje na moich plecach i delikatnie daje mi do zrozumienia że mam wejść.
Wchodzimy
do mieszkania w którym już słychać gwar rozmów zgromadzonych gości. Rozbieramy
się z kurtek po czym Michał kuca przed malutką Hanią, która cały czas nas
obserwowała.
-
Ktoś mi tu mówił, że moja mała Hania ma dziś urodziny.
-
Tlzy swecki będę dmuchać na torcie o tak – mówi Hania obrazując Michałowi jak
będzie dmuchać świeczki poprzez nabranie w policzki powietrza i wypuszczenie go
w szybkim tempie.
-
Nie zapomnij pomyśleć sobie życzenia zanim zdmuchniesz świeczki. Tutaj masz
prezent od wujka i tej cioci co stoi obok mnie – mówi Michał dając małej nasz
wczorajszy zakup włożony do torby prezentowej z Myszką Miki.
-
Haniu jak się mówi wujkowi? – pyta gospodyni, która pojawiła się w przedpokoju.
-
Dziakuje – mówi Hania rzucając się Michałowi na szyje i całuje go w policzek –
Ujek, a ta nowa ciocia to twoja nowa dziewcyna?
-
Nie to moja koleżanka Berenika – mówi Michał, a ja kucam obok nich.
-
Wszystkiego najlepszego Haniu – mówię uśmiechając się do dziewczynki, która
dość nieśmiało się i do mnie uśmiecha po czym chwyta opakowanie z prezentem,
które ciągnie za sobą po ziemi i najprawdopodobniej biegnie do swojego pokoju
obejrzeć zawartość opakowania.
-
Cieszymy się, że przyszliście, ale ten prezent był niepotrzebny – mówi pani
Ruszel.
-
Potrzebny, potrzebny, bo przecież są dzisiaj urodziny Hani, a solenizanci
dostają prezenty – odpowiada Michał wstając – Agata poznaj Berenikę. To jest
właśnie pierwsza pani statystyk Rzeczypospolitej.
-
Cześć miło mi cię poznać – mówi średniego wzrostu blondynka podając mi swoją
rękę, a ja ją lekko ściskam.
-
Wzajemnie i przepraszam za kłopot.
-
Jaki kłopot? Dla nas to przyjemność – mówi Sergiusz, a żona mu przytakuje.
-
Kochani zapraszamy do salonu – dodaje Agata wskazując nam drogę do salonu.
Nie
przypuszczałam, że będę tak świetnie się bawić z ludźmi, których poznałam
zaledwie kilka godzin temu i że tak szybko zdobędę sympatie małej solenizantki,
która po wyczerpującym dniu pełnym wrażeń zasnęła na moich kolanach kiedy
oglądałyśmy w jej pokoju książkę z bajkami jaką dostała na urodziny. Była
dopiero albo aż siódma jak weszłam do salonu w którym siedział już tylko Michał
i Sergiusz gdyż resztę gości zdążyło już pójść do domu, a Agata przebierała
Małą na śpiąco w piżamkę. Siadam obok Michała i chwytam za swoją szklankę z
sokiem.
-
Hania sobie ciebie upatrzyła i nawet nie miałaś chwili spokoju – mówi Sergiusz.
-
Uwielbiam dzieci więc dla mnie to była przyjemność.
-
Hania pewnie jutro będzie mówiła tylko o tobie – wtrąca Agata wchodząc do
salonu.
-
Cudowną macie córkę.
-
O tak, ja też to potwierdzam – mówi Michał.
-
Ty Michał też mógłbyś się już postarać o takiego małego bobasa zwłaszcza, że
masz takie dobre podejście do dzieci, a latka lecą – mówi Agata puszczając
oczko do Michała.
-
Spoko ja mam jeszcze na to czas, a poza tym dobrze wiesz, że jak na razie
trafiam na nieodpowiednie kobiety, które nie są „materiałem” na moją żonę –
odpowiada wywołany do odpowiedzi Michał.
-
A ty Berenika nie myślisz o dziecku? – pyta tym razem mnie Agata.
-
Pewnie, że myślę, a raczej myślimy. Po tym jak mój narzeczony wróci z misji
bierzemy ślub, a później będziemy chcieli jak najszybciej mieć małą pociechę.
Kuba wychowywał się w Domu Dziecka, nie ma żadnej rodziny i zawsze marzył o
wielkiej rodzinie więc u nas będzie na pewno troje dzieci, a może i nawet
więcej. Obydwoje kochamy dzieci.
-
Musi ci być trudno skoro Kuba wyjechał i go praktycznie nie widzisz.
-
Nie jest lekko zwłaszcza tak teraz, kiedy nie mam od niego wieści blisko
miesiąc.
-
Jak będzie mógł to na pewno się odezwie, a ty musisz wyluzować, bo nie można
się tak denerwować.
-
Ja to wszystko wiem, ale gorzej wykonać.
Półgodzin
później żegnamy się z gospodarzami po czym wychodzimy z ich mieszkania i
idziemy do samochodu, którego Gogol zaparkował na parkingu przed blokiem.
Szybko wsiadamy do samochodu gdzie Michał włącza ogrzewanie i nastawia cicho
radio.
-
No i co nie było tak źle, prawda? – pyta wyjeżdżając z parkingu.
-
Nie było rewelacyjnie. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam.
-
A tak nie chciałaś jechać.
Stajemy
na światłach, a w radiu spiker zaczyna wiadomości o godzinie dwudziestej.
Zaczyna od zwykłych wiadomości z kraju jakie można było usłyszeć we
wcześniejszych wiadomości po czym przechodzi do wiadomości ze świata.
- Wiadomości z ostatniej
chwili. W miasteczku Ghazni położonym w wschodniej części Afganistanu doszło do wybuchu seri min-pułapek w którym poniosło śmierć kilku żołnierzy, a parunastu zostało
rannych. Wśród żołnierzy są Polacy jak również Amerykanie i Afgańczycy.
Więcej informacji postaramy się przekazać państwu w najbliższych informacjach.
Czuje
jak moje serce zaczyna walić jak oszalałe, a z oczu leją mi się łzy. To właśnie
w tej miejscowości stacjonuje Kuba i w tych godzinach co wybuchły miny-pułapki
był w terenie, bo to jego zmiana…
***
Kristen: Znowu nas tu trochę nie było, ale cóż, w życiu nigdy nie ma tak łatwo, jakbyśmy chcieli. Jednak prędzej czy później napiszemy tą historię do samego końca. :)
Patex: Ja ze swojej strony mogę jedynie Was przeprosić, bo obsuwa w publikacji rozdziału jest tylko i wyłącznie z mojej winy... Wiecie jak to jest...