wtorek, 11 marca 2014

Statystyka siódma.

Michał

Nie widziałem się z Bereniką od tamtego przypadkowego spotkania w kawiarni, które w efekcie doprowadziło nas do jej mieszkania na herbatę, a raczej wino. Wyszedłem na istnego dupka, kamuflując się chwyconą pierwszą lepszą książką, która okazała się totalnie nietrafioną pozycją. Nawet nie chcę wiedzieć, co ona sobie o mnie pomyślała, a na pewno coś pomyślała, bo świadczył o tym jej niekontrolowany wybuch śmiechu. Cóż, mówi się trudno, przynajmniej miała powody do radości, bo ostatnimi czasy widywałem ją smutną i jakąś taką nieobecną. Skończyło się na tym, że oboje obróciliśmy „Klub mało używanych dziewic” w żart i zabraliśmy się za degustację czerwonego trunku. Muszę przyznać, że Pawłowska ma świetny gust, bo moczyliśmy swoje usta w wytrawnym Montepulciano, które uchodzi za jedno z najlepszych włoskich win! Pamiętam, że już kiedyś go próbowałem, było to bodajże na imieninach u Zbyszka Bartmana, i już wtedy bardzo mi zasmakowało. Od tamtego momentu go nie piłem, czyli jakieś dobre pół roku – widocznie takie wina kosztuje się tylko i wyłącznie w szczególnych okazjach, z wyjątkowymi ludźmi.
Kiedy opuszczałem mieszkanie mojej koleżanki po fachu, zegar wybijał godzinę pierwszą w nocy; aż normalnie było mi wstyd, że tak długo u niej się zasiedziałem, jednocześnie odbierając jej organizmowi najlepsze godziny snu. W tym całym „radosnym pijaństwie” nawet nie zauważyliśmy, że zrobiło się tak późno! Ale cóż mogliśmy począć, jeśli tak fajnie i swobodnie nam się rozmawiało na każdy temat, kiedy żartowaliśmy sobie ze wszystkiego i opowiadaliśmy różne śmieszne anegdotki, które miały miejsce w naszej pracy? Zachowywaliśmy się jak starzy, dobrzy kumple z piaskownicy, którzy przeszli już razem nie jedno. Sam się dziwiłem, że pomimo tak krótkiego czasu naszej znajomości, tak dobrze się dogadywaliśmy i rozumieliśmy…

            Chłopaki właśnie ciężko pracują na siłowni, żeby doszlifować swoje mięśnie i poprawić kondycję fizyczną. Pierwotnie miałem mieć dziś wolne, ale stwierdziliśmy wspólnie z Sergiuszem, że nie będziemy siedzieć w domu jak takie obiboki i też trochę poćwiczymy. Chociaż pewnie Sergio na brak zajęć w domu nie może narzekać, bo trzyletnia córeczka Hania stara się skupiać na sobie całą uwagę najbliższego otoczenia, by ciągle być w centrum zainteresowań. Plusem jest jednak to, że żona mojego kumpla, Agata, jest wobec niego bardzo wyrozumiała i doskonale rozumie system jego pracy, nie robiąc mu żadnych wyrzutów z powodu częstych wyjazdów czy też nawet pomeczowych wyjść do pubu z całą drużyną. Trzeba jej oddać, że pod tym względem jest fantastyczną kobietą, zresztą - w ogóle jest fantastyczna! Bardzo ważna jest dla niej rodzina i wszystkie wartości z nią związane, ceni sobie domowe ognisko i liczy się ze zdaniem małżonka. Z charakteru i zachowania trochę mi przypomina Berenikę, choć może się mylę… Ostatnimi czasy wszędzie ją widzę, i wszystko mi się z nią kojarzy, sam już nie wiem, dlaczego… Ale jeśli mam być szczery, kiedyś, w przyszłości chciałbym mieć taką żonę, jaką jest Agata Ruszel.
            Mój związek z Balbiną był totalną pomyłką, nie wiem jak mogłem być z kimś takim, ba! – nie wiem, jak w ogóle mogłem rozpaczać po jej odejściu! Może to, co powiem, wyda się brutalne i niedorzeczne, ale ona nie była warta ani mnie, ani żadnego mojego grosza – szkoda, że dopiero po czasie to zauważam, ale lepiej późno niż wcale! Cieszę się, że ta cała farsa się skończyła; teraz czuję, że odżyłem i nareszcie stałem się w pełni wolnym człowiekiem. Mogłem swobodnie myśleć o tworzeniu nowego związku, tylko póki co, nie ma dziewczyny, która zachciałaby ten związek ze mną tworzyć. To znaczy, może i gdzieś takowa jest i na mnie czeka, a ja nie wiem o jej istnieniu? Kto wie…
- Michał! Słuchasz mnie, czy nie?! – Sergio pomachał ręką przed moją twarzą, chcąc zapewne sprawdzić, czy kontaktuję.
- Cały czas… - bąknąłem.
- Tak?  To o czym mówiłem?
- Że masz najwspanialszą żonę na świecie i nie zamieniłbyś jej na żadną inną.
- To akurat prawda, ale chyba jednak mnie nie słuchałeś, bo ani słowem nie wspomniałem o Agacie.
- Sorry, stary, zamyśliłem się. – po chwili grania kozaka, przyznałem się bez bicia do swojej nieuwagi.
- Akurat zdążyłem to zauważyć, wiesz? Ostatnio ciągle chodzisz zamyślony…
- A, bo tak jakoś zrobiłem sobie rachunek…
- Sumienia? Bardzo dobrze, Święta za pasem, to i do spowiedzi iść trzeba. – zażartował.
- Nie no, miałem na myśli raczej inny rachunek… Rachunek mojego życia.
- I co Ci wyszło z tych kalkulacji? – dopytywał, wpatrując się w ekran monitora i klikając myszką podłączoną do laptopa marki Lennovo.
- Nic więcej, czego bym już nie wiedział.
- Dobra, Michu, ale powiedz, o co tak naprawdę chodzi, bo krążysz i drążysz…
- No, a o co może mi chodzić… O Berenikę.
- Ha! Wiedziałem! Zabujałeś się w niej.
- Nie przesadzajmy. Ja po prostu…
- Ma kogoś, czy jest wolna? – zapytał prosto z mostu.
- Ma.
- Cholera, to komplikuje całą sytuację. Nigdy jej tu, w Rzeszowie, z nikim nie widziałem i myślałem, że jest singielką. Widocznie jej facet mieszka w innym mieście, co?
- I to jeszcze jak daleko!
- Nie mów, że na drugim końcu Polski…
- Gorzej.
- Michał, nie odpowiadaj mi półsłówkami, bo w ogóle się nie dogadamy. Możesz jaśniej?
- Kuba, jej chłopak, jest żołnierzem.
- Aaa, to służba w wojsku przeleci raz-dwa; ale jakby nie patrzeć, do tego czasu jest wolna.
- Sergio, proszę Cię, nie podpuszczaj mnie. On nie jest takim zwykłym żołnierzem na zwykłej służbie; on wyjechał na misję do Afganistanu!
- O, kurde, szacun! Ja bym tak nie mógł… Wyjechać i zostawić wszystko…
- Ciebie to by nawet do wojska nie wzięli. – rzuciłem żartobliwie, jednak chwilę później tego żałowałem i zrobiło mi się głupio.
- Zostaw te kąśliwe uwagi dla siebie, kolego. – spojrzał na mnie spod byka, nie szczędząc zniesmaczonej miny.
- Sorry, poniosło mnie…
- Dobra, nieważne. I co tam z nimi?
- Ja wiem, że to nie moja sprawa i nie powinienem się wtrącać, no, ale zobacz, jak oni żyją?! Nie dość, że na odległość, to jeszcze w ciągłym strachu, obawie i niepewności o to, co będzie jutro. Z tego, co mi mówiła Berenika, rzadko ze sobą rozmawiają przez telefon, czy Skypa, bo tam nie wszędzie jest zasięg i WiFi. On, wychodząc rano z obozu, nie wie, czy wieczorem wróci do niego żywy, w jednym kawałku. Spełnia się zawodowo, jest tym pochłonięty bardziej niż nie wiem czym, a biedna Berka siedzi cały czas jak na szpilkach, zamartwia się i myślami ciągle krąży wokół niego… Mijają się bez przerwy, bo kiedy Bercia ma wolne i chciałaby z nim porozmawiać, on jest w szczycie misji; a z kolei kiedy on ma luźniejszą chwilę, to ona jest na meczu, albo kładzie się już spać…  Co to za życie, kiedy nie możesz być przy tej osobie wtedy, kiedy ona Ciebie potrzebuje; kiedy nie możesz być przy niej, wówczas gdy chciałaby żebyś był; kiedy nie ma jej wtedy, gdy Ty byś sobie tego życzył; kiedy odczuwasz natychmiastową potrzebę przytulenia się do niej, porozmawiania z nią, czy po prostu spędzenia trochę czasu w jej towarzystwie… Cholera, to jest trudne jak się o tym słucha, a co dopiero jak doświadcza się tego na własnej skórze. Nie wiem, czy mam jej współczuć, czy podziwiać za wytrwałość. Ja bym tak nie mógł, nie wytrzymałbym tej rozłąki. – skończyłem swój uzewnętrzniający monolog i zamilkłem.
- Osz, cholera. Nie sądziłem, że to aż tak poważna sprawa. – wydukał trwając w niemałym zaskoczeniu.
- Tak naprawdę, to chyba nigdy nie zrozumiem ile poświęcenia, wyrzeczeń i wielkich wyzwań wymaga związek na odległość, dopóki sam w takim położeniu się nie znajdę. Chyba nie chciałbym tak. – zawiesiłem na chwilę głos, lecz po chwili dodałem, jakby na potwierdzenie. - Nie, to nie dla mnie… Wyobrażasz sobie taką sytuację, że Ty mieszkasz tutaj, w Rzeszowie, a Twoja Agata mieszka i pracuje na drugim końcu Polski albo świata; że dzwonicie do siebie raz na tydzień, a widujecie się raz na dwa lata? – zapytałem przyjaciela.
- Stary, ja sobie nie wyobrażam, żeby Agatka mieszkała nawet w Łańcucie, a gdzie tu dopiero inna część kraju! Umarłbym z tęsknoty za nią! – uniósł trochę głos, by zaintonować istotność swoich racji. – Ale, tak sobie myślę i wiesz co? Wiesz jak teraz wygląda ich związek?
- No jak?
- Jakby go w ogóle nie było! Michał, nie widzisz tego, jak Berenika jest samotna i zagubiona? Nie widzisz, jak bardzo brakuje jej wsparcia i silnego, męskiego ramienia?
- Może widzę, a może ona się tak dobrze kamufluje?
- Nie pierdziel! Pomyśl, ale tak szczerze: kto ją wspiera? Kto daje jej poczucie bezpieczeństwa? Kto interesuje się jej pracą? Kto okazuje jej swoją pomocną dłoń w trudnych sytuacjach? Kto wypełnia jej każdą wolną chwilę? Kto chodzi z nią do kina, teatru, pubu czy na dyskotekę? Kto z nią po prostu jest? Odpowiedź jest jedna i prosta: NIKT! Bo jego tu nie ma, bo on nie istnieje tu fizycznie. I tak naprawdę nigdy nie zrozumie tego, jak bardzo Berenika się w tym ich związku męczy, jak bardzo tęskni, jak często płacze w poduszkę z rozpaczy, tęsknoty i obawy o jego życie - a dam sobie rękę uciąć, że przy takim obrocie sprawy, na pewno tak jest! Michał, to nie związek, to męczarnia; to coś, co nie istnieje. - skończył swoją wypowiedź i jeszcze przez długi czas patrzył poważnym wzrokiem na moją twarz. Zaskoczył mnie; zaskoczył i jednocześnie zadziwił, bo aż nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć.
- Skąd u Ciebie, Sergiusz, taka dogłębna analiza?
- Jak się ma żonę psycholożkę, to się wszystko wie. – uśmiechnął się dumnie na samo przywołanie myślami swojej małżonki. – Wiesz, nasłuchało się trochę w domu różnych opowieści, więc skonstruowanie odpowiednich wniosków dla tego przypadku było dla mnie w tym momencie bułką z masłem.
- No i co ja mam Ci teraz powiedzieć, co? Że w Twojej teorii jest wiele racji?
- No, najlepiej by było. – zachichotał. – Mam nadzieję, że choć trochę Ci pomogłem i że będziesz wiedział, co robić…
- Stary, rozumiesz mnie jak nikt inny, niemal bez słów…. Powinieneś dostać medal za najlepszego przyjaciela na świecie!



Berenika
Kolejny trening przed meczem z Karpatkami, jak to dziewczyny nazywają zawodniczki z Karpat Krosno, za nami. Ostatnio większość czasu spędzam w klubie czy w większych skupiskach ludzi. Nie mogę siedzieć w domu sama, bo za dużo myślę, a w mojej głowie rodzą się złe wizje. Nie mam z Kubą żadnego kontaktu od prawie miesiąca. To zbyt długo. Rozumiem, że są problemy z łącznością i różne inne utrudnienia, ale strach o niego dopada mnie nawet we śnie. Śni mi się, że idę przez jakąś pustynie z ciężkim karabinem w ręku. Dochodzę do jakiegoś skupiska mężczyzn i się przebijam do wewnątrz. W środku zastaje widok, na jaki moje serce zamiera. Na środku tego skupiska ludzi klęczy Kuba, w mundurze i z założonymi rękami na kark, a ktoś wyglądający na terrorystę mierzy z broni prosto w jego głowę. Krzyczę, błagam o litość, ale jakby nikt mnie nie widział i nie słyszał. Nie mogę się ruszyć i zasłonić go własnym ciałem, przez co zaczynam płakać z bezsilności. Nagle pada strzał, a ja się budzę w środku nocy wystraszona, z mocno bijącym sercem i mokrymi policzkami od łez. Nie potrafię już zasnąć i do rana siedzę na łóżku, zajmując swoją głowę pracą. Zbyt długo nie miałam z nim kontaktu dlatego zaczynam z lekka wariować i to się odbija na moim zdrowiu.
Dzisiaj zamiast iść do domu wybrałam się do Galerii Rzeszów na tournee po sklepach. Nie wiem czy zakup nowego ubrania i fryzjer mi pomoże w nabraniu dystansu i uspokojeniu się, ale warto spróbować. Postanowiłam zacząć od fryzjera, bo końcówki moich włosów wręcz błagają o cięcie, gdyż są w tragicznym stanie. Wchodzę do zakładu i z marszu siadam na fotel, na którym miła fryzjerka zajmuje się moimi włosami. Najpierw je myje, później podcina końcówki, a na samym końcu modeluje i suszy. Humoru wcale nie poprawiło, ale przynajmniej zadbałam o włosy. Po zapłaceniu za usługę w zakładzie fryzjerskim ruszam dalej. Nogi niosą mnie do Empiku, w którym to przeglądam nowości książkowe. Nagle ktoś mnie łapie za rękę, a ja się wzdrygam.
- Spokojnie to tylko ja – mówi uśmiechnięty Michał stojąc po mojej prawej.
- Co tu robisz oprócz tego, że mnie śledzisz i straszysz?
- Ja cię nie śledzę tylko to ty za mną chodzisz.
- Ja?
- Dobra nie ważne kto kogo śledzi i za nim wchodzi. Przyszedłem po „Przegląd Sportowy”, a przy okazji na małe zakupy.
- To tak jak ja tyle, że małe zakupy są wywołane tym, że nie chce siedzieć w czterech ścianach i za dużo myśleć. Kuba dalej nie daje żadnego znaku życia.
- W końcu jakoś się z tobą skontaktuje.
- Mam nadzieje, bo ja już z nerwów i strachu chodzę po ścianach.
- Wyluzuj, bo stres na ciebie źle wpływa. Czyli, że ci się nigdzie nie spieszy?
- Na to wygląda.
- To dobrze się składa, bo zostałem zaproszony na jutro do znajomych na obiad połączony z urodzinami ich córki i kompletnie nie wiem co mam kupić małej damie.
- A ile ta mała dama ma lat?
- Hania kończy właśnie trzy latka.
- Dla takich dzieci można wszystko kupić w sklepie Smyk jak już jesteśmy w galerii.
- Ale ja ginę wśród tych zabawek. Hania nie bawi się kolejką czy resorówkami, a zabawki dla dziewczynek to nie moja bajka. Mam dwóch bratanków i dla nich potrafię coś kupić, ale Hania dla mnie jest wyzwaniem. Nie byłabyś tak miła i mi nie pomogła?
- Co byś ty zrobił jakbyś mnie nie spotkał?
- Spędził najbliższe godziny w sklepie zabawkowym między lalkami  i nie wiedział co kupić.
- No to dalej idziemy do sklepu z zabawkami.
Po spędzeniu dwudziestu minut między pluszakami, lalkami czy jeszcze innymi zabawkami wyszliśmy ze sklepu z lalką, która sika, płacze, mówi i można ją karmić. Jednym słowem wujek Michał zaszalał. Później poszliśmy jeszcze na szybkie zakupy do mieszczącego się w galerii sklepu spożywczego „Piotr i Paweł”, po którym Michał zawiózł mnie swoim samochodem pod blok.
- Tak właściwie co jutro robisz? – pyta parkując pod blokiem.
- Nie mam planów.
- To świetnie się składa. Pójdziesz ze mną na urodziny.
- No jasne, już lecę. Sergiusza znam tylko dlatego, że mi go kiedyś przestawiłeś więc tyle co nic, a już nie mówię o jego żonie czy córce.
- Sergiusz i Agata to bardzo mili i serdeczni ludzie i na pewno się ucieszą jak przyprowadzę im jeszcze jednego gościa, a zwłaszcza Hania się ucieszy, bo ona bardzo lubi nowe ciocie.
- Michał dziękuje, ale nie. Posiedzę w domu posprzątam, bo jutro w końcu sobota.
- Naprawdę nie dasz się namówić?
- Dziękuje, ale nie. Dziękuje za towarzystwo przez te kilka godzin i do zobaczenia – mówię otwierając drzwi od jego Forda.
- To ja dziękuje za pomoc przy prezencie. Do szybkiego zobaczenia i dobrej nocy.
- Dobranoc – mówię wysiadając z jego samochodu po czym z siatkami idę do mojego mieszkania.

***

Kristen: Moja wena jak zakoś ostatnimi czasy jest daleko ode mnie więc znowu muszę Was przeprosić za takie duże opóźnienie. ^^ Przestanę obiecywać poprawę to może będą jakieś rezultaty. :D



Patex: Naprawdę nie wiem, co mam Wam napisać - oprócz tego, że opóźnienie publikacji jest z mojej winy. :P Ale może w końcu przestaniemy lamentować tutaj z Krysią, bo przecież fajnie się czyta Berenikę i Mieszka, prawda? :-)