wtorek, 4 lutego 2014

Statystyka szósta.

Berenika:

Sezon zaczął się na dobre, rozegrano cztery kolejki i w związku z tym mam masę pracy związanej z analizą gry naszego zespołu jak również szukaniem informacji o przeciwniczkach. W pierwszej lidze kobiet program Data Volley nie jest popularny i tylko dwa zespoły w tym nasz ma wakat statystyka. Jesteśmy jedynym zespołem, który używa programu używanego w profesjonalnych ligach więc też i prekursorem. Wiążę się to z tym, że często przygotowując się do meczu zaczerpujemy informacji o przeciwniczkach od naszych doświadczonych siatkarek, które grały już w pierwszej lidze czy trener przedstawiał swoje informacje jakie zdobył z obserwacji. W czasie meczu z obserwacji możemy korygować taktykę jeżeli została błędnie obrana. W rundzie rewanżowej nasza sytuacja będzie już o wiele lepsza, bo będziemy dysponować nagraniami jakie będę rejestrować podczas pierwszej rundy, a siatkarki dostaną już gotowe materiały tak jak to bywa w profesjonalnych klubach. Klub sprawił mi nowy laptop po ostatnich perypetiach, bo jak się okazało naprawa starego przewyższa koszty zakupu nowego. Póki co praca ze starszą wersją programu niż ta na jakiej mnie uczono na kursie we Włoszech idzie coraz lepiej. Duża w tym zasługa Michała do którego mogę się zwrócić z każdym pytaniem i nigdy mnie nie zbywa chociaż jest bardzo zabieganym człowiekiem. Plus Liga i Liga Mistrzów to już poważne wyzwanie i sporo pracy polegającej na oglądaniu i analizowaniu meczów przeciwników żeby zawodnicy Resovii dobrze skakali do bloku czy bronili odpowiednie części boiska po których to przeciwnik lubi atakować. Cztery kolejki ligowe pozwoliły Developresovi zgromadzić jedenaście punktów. Całkiem niezły bilans jak na beniaminka pierwszej ligi i mnie w roli statystyka. Póki co klub nie znalazł nikogo na miejsce Mateusza więc pełnie role statystyka robiąc przy tym nie małą „furorę” w środowisku siatkarskim, bo jestem pierwszą kobietą w Polsce, która zajmuje się statystyką. W innych krajach nie ma w tym nic dziwnego, a reprezentacja Brazylii ma nawet dwie panie, które zajmują się rozpracowywaniem innych reprezentacji na czynniki pierwsze. Tylko w Polsce się utarło, że to taki męski zawód więc jestem w centrum zainteresowania.
Siedzę w mojej ulubionej kawiarence „Melodia” w której przeważnie spotykam się z Nicolą na kawę i plotki. Przede mną stoi latte i szarlotka z bitą śmietaną. Tym razem nie czekam na Nikole. Przyszłam tutaj dla relaksu i nie siedzenia samej w czterech ścianach. Przyjaciółki mają swoje życie, pracę, narzeczonych czy chłopaków i nie często mamy dla siebie czas więc czasami mi się po prostu nudzi. Gdyby był Kuba to cały swój wolny czas poświęcałabym właśnie jemu, a tak pozostaje mi odliczanie dni do jego powrotu czy rzadkie rozmowy przez Skype. Siedząc w kawiarni czytałam wywiad, który przeprowadzono ze mną po ostatnim meczu dla „Przegląd Sportowy”. Wywiad jest o tym jak to zostałam pierwszą kobietą statystykiem w polskiej lidze siatkówki. Podoba mi się co jest w nim zawarte, bo pokazuje moją trudną drogę od załamanej siatkarki z kontuzją, która myślała, że z siatkówką będzie miała kontakt na zasadzie kibica do obecnej posady stażystki pełniącej rolę statystyka klubu, który pretenduje do Orlen Ligi. Kiedy czytałam dalsze informacje sportowe przed moim stolikiem ktoś stanął tak, że zasłonił mi światło padające z lampy umieszczonej wysoko na suficie. Zadzieram głowę do góry i widzę przed sobą uśmiechniętego Michała Gogola.
- O, cześć Michał.
- Cześć – odpowiada posyłając przy tym uśmiech.
- Co tu robisz?
- Przyszedłem na kawę i ciasto do mojej ulubionej kawiarni dla relaksu przed kolejną analizą gry zespołu z Budvy. Podszedłem się tylko przywitać i idę już usiąść do swojego stolika, bo pewnie czekasz na kogoś.
- Na nikogo nie czekam. Jeżeli nie jesteś z nikim umówiony to siadaj ze mną i dotrzymaj mi towarzystwa.
- Nie będę ci przeszkadzać?
- Ale w czym niby? W pakowaniu w siebie kalorii i piciu kawy? Raczej mi umilisz tą czynność.
- W takim bądź razie dziękuje za zaproszenie do stolika – odpowiada zawieszając kurtkę na oparciu po czym siada naprzeciwko mnie, a kelnerka pochodzi i zbiera od niego zamówienie, które jest dokładnie takie samo jak moje – Co tu robisz sama w poniedziałkowe popołudnie?
- Nie chciałam siedzieć sama w czterech ścianach i bezmyślnie wpatrywać się w telewizor więc wyszłam do ludzi.
- Lepsze to niż siedzenie samej w domu. Tylko czemu siedzisz sama?
- Tak się złożyło, że moja rodzina mieszka w małej zachodniopomorskiej miejscowości Nowe Warpno.
- Pochodzisz z Nowe Warpno? – pyta przerywając mi odpowiedź na jego pytanie.
- Tam się urodziłam, chodziłam do szkoły i po maturze wyjechałam na studia do Katowic.
- Jaki ten świat mały! – mówi cały zadowolony z siebie, a po chwili dodaje – Ja jestem ze Szczecina.
- Naprawdę?
- Tak urodziłem się i wychowałem, a nawet studiowałem elektronikę w Szczecinie. Grałem parę sezonów w Morze Bałtyk na rozegraniu, ale to amatorsko raczej.
- Też grałam na rozegraniu na początku w Policach później zmieniałam kluby, ale to już wiesz z wywiadu i jak się moja przygoda z siatkówką zakończyła też.
- Nic miłego.
- W dalszym ciągu po nocach śni mi się jak lekarz mówi, że to koniec.
- U mnie było inaczej. Mój wzrost i umiejętności nie były odpowiednie więc próbowałem czegoś innego. W 2008 roku zostałem szkoleniowcem i tak się zaczęło, że przez AZS Częstochowa i reprezentacje kobiet trafiłem do Rzeszowa i nie żałuje, bo to miasto powoli wyrasta na stolice polskiej siatkówki.
- Całkiem z powodzeniem rozwija się twoja kariera.
- Nie narzekam.
- Oby moja się tak potoczyła, że przynajmniej będę miała prace.
- Po artykule chyba nie będziesz miała z tym problemu.
- Taa zrobiło się nie małe zamieszanie wokół mnie.
- To chyba całkiem pozytywne. Może więcej dziewczyn nie będzie się bało iść w twoje ślady.
- Jak będzie je na to stać. Do tej pory nie spłacam mój kredyt za program, bo inaczej nie mogłabym jechać na szkolenie, które i tak było na najnowszej wersji której w Polsce jeszcze nie ma, a starsza odbiega w niektórych funkcjach więc muszę korzystać z twojej pomocy i ci zawracać głowę.
- Nie zawracasz, a ja mam satysfakcje z tego, że mogę pomóc chociaż trochę. Masz racje, że ten zawód jest dla bogatych. Ja się uczyłem na demówkach i ciężko było później mi ogarnąć cały program. Pisze też swoje programy statystyczne, którymi ułatwiam sobie życie.
- Ile masz swoich programów?
- Taki dobry to w sumie jeden.
- Musisz mi kiedyś pokazać, co tam stworzyłeś ciekawego. Może kiedyś wszyscy statystycy będą korzystać z twojego programu.
- E tam. Mi pomaga, ale się nie nadaje do rozpowszechniania.
- To już ocenią inni.
Rozmawiając dalej o życiu w Rzeszowie, statystyce i naszych rodzinnych stronach wypiliśmy kawę, zjedliśmy szarlotkę, a Michał zamówił po jeszcze jednym kawałku. Miło spędziliśmy czas dopóki pani kelnerka grzecznie nas wyprosiła z kawiarni ponieważ zamykali. Z tego wszystkiego straciliśmy rachubę czasu. Po zapłaceniu rachunków wyszliśmy z kawiarni po czym popatrzyłam na wyświetlacz komórki. Była dwudziesta pierwsza. Bardzo późna pora jak na samotne spacery po mieście więc trzeba łapać jakąś taksówkę tyle, że noc jest taka ciepła i piękna, że chętnie bym się przeszła.
- W która stronę idziesz? – pyta jednocześnie zapinając swoją czarną kurtkę.
- Mieszkam na osiedlu Kmity.
- Dawniej Gwardzistów?
- Tak.
- No to czyli idziemy w tym samym kierunku.
- Na to wygląda – odpowiadam uśmiechając się po czym ruszamy w stronę domu. Znowu rozmawiamy o nowinkach technicznych czy sposobie pozyskiwania nagrań meczy różnych zespołów. Mi póki co to nie jest potrzebne, ale kto wie co będzie w przyszłości i czy taki zasób informacji mi się nie przyda. Idąc krokiem spacerowym dotarliśmy w końcu pod moją klatkę – Dziękuje za miły wieczór i odprowadzenie mnie. Wcale tak bardzo po drodze nie miałeś.
- To raczej ja powinienem podziękować za miły wieczór, bo pewnie bym zjadł ciastko, wypił kawę, poszedł do domu i oglądał mecze, a tak przynajmniej się rozerwałem. Dobrej nocy Berenika.
- Dobranoc – odpowiadam uśmiechając się po czym wchodzę po trzech betonowych stopniach, staje przed drzwiami klatki i szukam w torebce kluczy.
- Berenika? – słyszę jak woła mnie po imieniu więc się odwracam w stronę gdzie jeszcze przed chwilą staliśmy obydwoje - Dałabyś się jeszcze kiedyś zaprosić do kawiarni na latte i szarlotkę?


Michał:

 - Berenika? – zawołałem pod chwilą impulsu, kiedy widziałem, że szamocze się jeszcze ze znalezieniem kluczy w torebce. Ach, te kobiety – w ich wielkim królestwie znajdziesz wszystko, tylko nie to, czego akurat w danym momencie potrzebujesz.
- Hm? - odwróciła się z gracją w moją stronę, z wymalowanym pytaniem na twarzy.
- Dałabyś się jeszcze kiedyś zaprosić do kawiarni na latte i szarlotkę? – spojrzałem na nią wyczekująco, nabierając coraz większych obaw, że źle zrobiłem wypalając z tym pytaniem. Cholera, mogłem się ugryźć w język!
- Z przyjemnością. – odpowiedziała z entuzjazmem, uśmiechając się promiennie.
- Cieszę się.
- A może…? – zeszła z betonowych stopni i zbliżyła się do miejsca, w którym stałem, trzymając nieporadnie torebkę w ręku.
- Może, co?
- A może Ty dałbyś się zaprosić na herbatę malinową i Delicje?
- Bardzo chętnie, może być i taki zestaw, ja nie widzę problemu. – roześmiałem się, przypominając sobie scenkę z Tesco, kiedy to Pawłowska buszowała na dziale ze słodkościami. - To zdzwonimy się kiedyś, co nie?
- Och, Gogol! – przewróciła teatralnie oczami. – Nie kiedyś. Teraz.
- Teraz? – zapytałem zaskoczony.
- A czy ja niewyraźnie mówię? No teraz, teraz.
- Ale przecież zaraz będzie cisza nocna…
- No i co z tego? Sugerujesz, że będziesz się zachowywał w moim mieszkaniu jak jakiś goryl King-Kong, dewastujący wszystko, co spotka na swojej drodze, aż w końcu sąsiedzi zainterweniują w tej sprawie, wzywając policję i Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami? – rzekła z pełną powagą, mając mnie pewnie za jakiegoś… sam już nie wiem, kogo.
- Nie, nie to miałem na myśli. – odezwałem się zgaszony, a ona wybuchła gromkim śmiechem.
- Dlaczego się ze mnie nabijasz?
- Jakbyś widział swoją przerażoną minę parę sekund temu, to uwierz mi, też nie mógłbyś się powstrzymać.
- I, przepraszam bardzo, ale jakaś wizja o dzikich małpach tak bardzo Cię rozbawiła?
- Tak, właśnie tak. – potwierdziła, chichocząc w dalszym ciągu pod nosem.
- No ładnie, to ja Ci tu pomagam w nauce, udzielam Ci darmowych korepetycji, udzielam Ci porad, zdradzam Ci sekretne tajniki każdego scouta, a Ty mi się tak odpłacasz? – spojrzałem na nią z udawanym gniewem.
- Oj, Mieszko… Na żartach się nie znasz? – nagle spochmurniała i spuściła głowę, by ponownie zanurkować we wnętrznościach wielkiej torby. Spaliła buraka, jak nic!
- Teraz jesteśmy kwita. – dodałem, a po chwili zaniosłem się głośnym rechotem.
- Zrobiłeś mnie w bambuko, Gogol! – uderzyła mnie swoim workiem w ramach złości, strzelając, tak bardzo powszechnego w dzisiejszych czasach, udawanego focha.
- Będziemy tak stać, czy wejdziemy na tę herbatę? – zmieniłem łagodnie temat.
- Jak znajdę klucze, to wejdziemy. – odparła sarkastycznie.
- Matko, jeszcze ich nie znalazłaś? Pospiesz się, bo w takim przypadku zastanie nas nie tylko cisza nocna, ale też i północ. –  poganiałem ją, nie szczędząc żartów.
- Mam! – wydała nagle okrzyk radości, wyjmując dwa pojedyncze metalowe otwieracze. - Muszę sobie kupić jakiś brelok, żeby je zahaczyć i mieć w jednym miejscu.
- I to szybko, bo jeszcze kiedyś je zgubisz totalnie i będziesz musiała dzwonić po ślusarza, żeby uaktywnił Ci drzwi. Jakby co, mam namiary na dobrego fachowca. – dodałem, by jeszcze bardziej ją podrażnić.
- Mam nadzieję, że nie będę musiała takowego telefonu wykonywać. – wygięła usta w ironicznym uśmieszku i otworzyła wejście do klatki.
- Winda czy schody? – wskazałem głową na środek lokomocji, którym musimy dostać się na piąte piętro.
- Schody. Trzeba spalić te dwa kawałki szarlotki. – zdecydowanym krokiem ruszyła w ich stronę.
- A to nie spaliliśmy tych kalorii podczas spaceru?
- Możliwe, aczkolwiek jeśli zamierzamy jeść jeszcze ciastka, to musimy pozbyć się ich na zapas.
- Zawsze jesteś taka dokładna i obliczona? – zapytałem, łapiąc szybko oddech między trzecim a czwartym piętrem.
- Staram się, ale nie zawsze mi to wychodzi.
Kiedy już znaleźliśmy się w jej mieszkaniu, najpierw zdjęliśmy nasze okrycia wierzchnie i buty, po czym zaprowadziła mnie do małego salonu, gdzie miałem się chwilowo rozgościć, bo ona sama zniknęła gdzieś w kuchni. Muszę przyznać, że od samego wejścia widać tutaj kobiecą rękę; wszystkie elementy wystroju wnętrza idealnie ze sobą współgrają, idealnie się komponują i - kiedy trzeba – też uzupełniają. Ciekawe, czy sama to zaprojektowała? Sprawia wrażenie kobiety z duszą artystyczną, wiec kto wie, całkiem możliwe…
Podszedłem do komody, na której stały liczne statuetki Bereniki, które zapewne zdobyła, zanim nabawiła się tej nieszczęsnej kontuzji. Na ścianie wisiały również oprawione w antyramy jej zdjęcia i dyplomy z czasów aktywnego uczestnictwa w siatkówce żeńskiej. Szkoda mi dziewczyny, bo widać w niej ogromny potencjał; potencjał, którego niestety już nigdy nie wykorzysta na boisku. Dobrze, że może angażować się w życie sportowe z tej drugiej strony, zupełnie jak ja…
Zerknąłem jeszcze raz po pomieszczeniu w celu zawieszenia wzroku na czymś na dłuższy czas i moją uwagę przykuła pewna złota ramka z umieszczoną wewnątrz fotografią Bereniki i jej chłopaka, odzianego w wojskowy mundur. To zdjęcie wyrażało więcej, niż tysiąc słów; ona – radosna, szczerze uśmiechnięta, szczęśliwa; on – poważny, z zachowaną kamienną twarzą i smutnymi oczami, w których ewidentnie można zaobserwować niepokój i lęk.
- Mieszko, mamy problem. To znaczy, ja go mam. – usłyszałem zbliżający się głos dziewczyny, w związku z czym pospiesznie chwyciłem pierwszą lepszą książkę do ręki i udawałem, że zainteresowała mnie jej treść.
- Jaki? Co się stało? – włączyłem się do rozmowy, odrywając oczy od „lektury.”
- Małe paux pas. Przeszukałam całą kuchnię i okazuje się, że nie mam herbaty, ale...
- No trudno, to w takim razie pójdę już do domu. – wtrąciłem, nie dając jej dokończyć myśli.
- Jak to? – zapytała zmartwiona, marszcząc brwi.
- Zaprosiłaś mnie na herbatę, a skoro jej nie ma, to nic innego nie wchodzi przecież w grę. – kąciki moich ust uniosły się ku górze.
- Michał, znowu to robisz!
- Ale co?
- Nabijasz się ze mnie!
- Gdzieżbym śmiał! W żadnym wypadku! – uniosłem do góry ręce w stylu "to nie ja", oczyszczając siebie z winy.
- Dobra, dobra. Herbaty w asortymencie brak, ale za to mam coś lepszego. - wynurzyła zza pleców butelkę czerwonego wina i ukazała mi szereg swoich białych zębów, które okalał radosny uśmiech.
- Ou, winko. Dobrze, że nie whisky z colą. – podsumowałem, chcąc kolejny raz z niej zażartować.
- Spokojnie, nawet gdyby to było to śmierdzące świństwo, to i tak mam przewagę, bo jestem u siebie i w razie czego mam całą szafę innych bluzek na zmianę. – sprytnie odbiła piłeczkę, rozszyfrowując me zamiary.
- Przebiegła lisica z Ciebie, Bereniko.
- Myślisz, że tylko Ty jesteś taki dowcipny? Ja też potrafię czasami kogoś zgasić, ale podkreślam, tylko czasami. – roześmiała się i podeszła bliżej, by położyć na ławie trunek wraz z dwoma kieliszkami. – O, widzę, że spodobała Ci się książka...
- A, tak, przekartowałem ją i mnie bardzo zaciekawiła. – czując się lekko zakłopotany, skłamałem, bo przecież nie przyznam się do tego, że lustrowałem jej zdjęcie. Stanęła obok mnie i chwyciła opowieść do ręki, kierując stronę tytułową frontem do mnie.
- „Klub mało używanych dziewic”? Serio to Cię tak wciągnęło? Nie ściemniaj, bo i tak Ci nie uwierzę. – znowu się ze mnie śmiała, a ja czułem, że spaliłem buraka, tak jak ona przed niecałymi trzydziestymi minutami.

*** 

Kristen: W końcu szósty rozdział opublikowany. Wszystkie zażalenia proszę kierować do mnie, bo to ja zawaliłam. Wena mnie całkowicie opuściła i raczyła sobie dopiero przyjść w weekend. Na solowych opowiadaniach publikuje regularnie, bo na całe szczęście mam tam duży zapas, a u mnie bez tego ani rusz w momentach krytycznych których jest coraz więcej.

Patex: A jak tam nie narzekam. Krysia jak zwykle ma jakieś dziwne filozofie. :D
Dodam od siebie może tylko tyle, że to opowiadanie zaczęło żyć swoim życiem, którego nie jesteśmy w stanie już kontrolować, bo nie tak miała się toczyć znajomość Bery i Michała... :] Ale spokojnie, już my coś wymyślimy! :D