Michał
Nie widziałem się z Bereniką od tamtego
przypadkowego spotkania w kawiarni, które w efekcie doprowadziło nas do jej
mieszkania na herbatę, a raczej wino. Wyszedłem na istnego dupka, kamuflując
się chwyconą pierwszą lepszą książką, która okazała się totalnie nietrafioną
pozycją. Nawet nie chcę wiedzieć, co ona sobie o mnie pomyślała, a na pewno coś
pomyślała, bo świadczył o tym jej niekontrolowany wybuch śmiechu. Cóż, mówi się
trudno, przynajmniej miała powody do radości, bo ostatnimi czasy widywałem ją
smutną i jakąś taką nieobecną. Skończyło się na tym, że oboje obróciliśmy „Klub mało używanych dziewic” w żart i
zabraliśmy się za degustację czerwonego trunku. Muszę przyznać, że Pawłowska ma
świetny gust, bo moczyliśmy swoje usta w wytrawnym Montepulciano, które uchodzi
za jedno z najlepszych włoskich win! Pamiętam, że już kiedyś go próbowałem,
było to bodajże na imieninach u Zbyszka Bartmana, i już wtedy bardzo mi
zasmakowało. Od tamtego momentu go nie piłem, czyli jakieś dobre pół roku –
widocznie takie wina kosztuje się tylko i wyłącznie w szczególnych okazjach, z
wyjątkowymi ludźmi.
Kiedy opuszczałem mieszkanie mojej
koleżanki po fachu, zegar wybijał godzinę pierwszą w nocy; aż normalnie było mi
wstyd, że tak długo u niej się zasiedziałem, jednocześnie odbierając jej
organizmowi najlepsze godziny snu. W tym całym „radosnym pijaństwie” nawet nie
zauważyliśmy, że zrobiło się tak późno! Ale cóż mogliśmy począć, jeśli tak
fajnie i swobodnie nam się rozmawiało na każdy temat, kiedy żartowaliśmy sobie
ze wszystkiego i opowiadaliśmy różne śmieszne anegdotki, które miały miejsce w
naszej pracy? Zachowywaliśmy się jak starzy, dobrzy kumple z piaskownicy,
którzy przeszli już razem nie jedno. Sam się dziwiłem, że pomimo tak krótkiego
czasu naszej znajomości, tak dobrze się dogadywaliśmy i rozumieliśmy…
Chłopaki
właśnie ciężko pracują na siłowni, żeby doszlifować swoje mięśnie i poprawić kondycję
fizyczną. Pierwotnie miałem mieć dziś wolne, ale stwierdziliśmy wspólnie z
Sergiuszem, że nie będziemy siedzieć w domu jak takie obiboki i też trochę
poćwiczymy. Chociaż pewnie Sergio na brak zajęć w domu nie może narzekać, bo trzyletnia
córeczka Hania stara się skupiać na sobie całą uwagę najbliższego otoczenia, by
ciągle być w centrum zainteresowań. Plusem jest jednak to, że żona mojego
kumpla, Agata, jest wobec niego bardzo wyrozumiała i doskonale rozumie system
jego pracy, nie robiąc mu żadnych wyrzutów z powodu częstych wyjazdów czy też
nawet pomeczowych wyjść do pubu z całą drużyną. Trzeba jej oddać, że pod tym
względem jest fantastyczną kobietą, zresztą - w ogóle jest fantastyczna! Bardzo
ważna jest dla niej rodzina i wszystkie wartości z nią związane, ceni sobie
domowe ognisko i liczy się ze zdaniem małżonka. Z charakteru i zachowania
trochę mi przypomina Berenikę, choć może się mylę… Ostatnimi czasy wszędzie ją
widzę, i wszystko mi się z nią kojarzy, sam już nie wiem, dlaczego… Ale jeśli
mam być szczery, kiedyś, w przyszłości chciałbym mieć taką żonę, jaką jest
Agata Ruszel.
Mój
związek z Balbiną był totalną pomyłką, nie wiem jak mogłem być z kimś takim,
ba! – nie wiem, jak w ogóle mogłem rozpaczać po jej odejściu! Może to, co
powiem, wyda się brutalne i niedorzeczne, ale ona nie była warta ani mnie, ani
żadnego mojego grosza – szkoda, że dopiero po czasie to zauważam, ale lepiej
późno niż wcale! Cieszę się, że ta cała farsa się skończyła; teraz czuję, że
odżyłem i nareszcie stałem się w pełni wolnym człowiekiem. Mogłem swobodnie
myśleć o tworzeniu nowego związku, tylko póki co, nie ma dziewczyny, która
zachciałaby ten związek ze mną tworzyć. To znaczy, może i gdzieś takowa jest i
na mnie czeka, a ja nie wiem o jej istnieniu? Kto wie…
- Michał! Słuchasz mnie, czy nie?! –
Sergio pomachał ręką przed moją twarzą, chcąc zapewne sprawdzić, czy
kontaktuję.
- Cały czas… - bąknąłem.
- Tak?
To o czym mówiłem?
- Że masz najwspanialszą żonę na świecie
i nie zamieniłbyś jej na żadną inną.
- To akurat prawda, ale chyba jednak
mnie nie słuchałeś, bo ani słowem nie wspomniałem o Agacie.
- Sorry, stary, zamyśliłem się. – po
chwili grania kozaka, przyznałem się bez bicia do swojej nieuwagi.
- Akurat zdążyłem to zauważyć, wiesz?
Ostatnio ciągle chodzisz zamyślony…
- A, bo tak jakoś zrobiłem sobie
rachunek…
- Sumienia? Bardzo dobrze, Święta za
pasem, to i do spowiedzi iść trzeba. – zażartował.
- Nie no, miałem na myśli raczej inny
rachunek… Rachunek mojego życia.
- I co Ci wyszło z tych kalkulacji? –
dopytywał, wpatrując się w ekran monitora i klikając myszką podłączoną do
laptopa marki Lennovo.
- Nic więcej, czego bym już nie
wiedział.
- Dobra, Michu, ale powiedz, o co tak
naprawdę chodzi, bo krążysz i drążysz…
- No, a o co może mi chodzić… O
Berenikę.
- Ha! Wiedziałem! Zabujałeś się w niej.
- Nie przesadzajmy. Ja po prostu…
- Ma kogoś, czy jest wolna? – zapytał
prosto z mostu.
- Ma.
- Cholera, to komplikuje całą sytuację.
Nigdy jej tu, w Rzeszowie, z nikim nie widziałem i myślałem, że jest singielką.
Widocznie jej facet mieszka w innym mieście, co?
- I to jeszcze jak daleko!
- Nie mów, że na drugim końcu Polski…
- Gorzej.
- Michał, nie odpowiadaj mi półsłówkami,
bo w ogóle się nie dogadamy. Możesz jaśniej?
- Kuba, jej chłopak, jest żołnierzem.
- Aaa, to służba w wojsku przeleci
raz-dwa; ale jakby nie patrzeć, do tego czasu jest wolna.
- Sergio, proszę Cię, nie podpuszczaj
mnie. On nie jest takim zwykłym żołnierzem na zwykłej służbie; on wyjechał na
misję do Afganistanu!
- O, kurde, szacun! Ja bym tak nie mógł…
Wyjechać i zostawić wszystko…
- Ciebie to by nawet do wojska nie
wzięli. – rzuciłem żartobliwie, jednak chwilę później tego żałowałem i zrobiło
mi się głupio.
- Zostaw te kąśliwe uwagi dla siebie,
kolego. – spojrzał na mnie spod byka, nie szczędząc zniesmaczonej miny.
- Sorry, poniosło mnie…
- Dobra, nieważne. I co tam z nimi?
- Ja wiem, że to nie moja sprawa i nie
powinienem się wtrącać, no, ale zobacz, jak oni żyją?! Nie dość, że na
odległość, to jeszcze w ciągłym strachu, obawie i niepewności o to, co będzie
jutro. Z tego, co mi mówiła Berenika, rzadko ze sobą rozmawiają przez telefon,
czy Skypa, bo tam nie wszędzie jest zasięg i WiFi. On, wychodząc rano z obozu,
nie wie, czy wieczorem wróci do niego żywy, w jednym kawałku. Spełnia się
zawodowo, jest tym pochłonięty bardziej niż nie wiem czym, a biedna Berka
siedzi cały czas jak na szpilkach, zamartwia się i myślami ciągle krąży wokół
niego… Mijają się bez przerwy, bo kiedy Bercia ma wolne i chciałaby z nim
porozmawiać, on jest w szczycie misji; a z kolei kiedy on ma luźniejszą chwilę,
to ona jest na meczu, albo kładzie się już spać… Co to za życie, kiedy nie możesz być przy tej
osobie wtedy, kiedy ona Ciebie potrzebuje; kiedy nie możesz być przy niej, wówczas
gdy chciałaby żebyś był; kiedy nie ma jej wtedy, gdy Ty byś sobie tego życzył;
kiedy odczuwasz natychmiastową potrzebę przytulenia się do niej, porozmawiania
z nią, czy po prostu spędzenia trochę czasu w jej towarzystwie… Cholera, to
jest trudne jak się o tym słucha, a co dopiero jak doświadcza się tego na
własnej skórze. Nie wiem, czy mam jej współczuć, czy podziwiać za wytrwałość.
Ja bym tak nie mógł, nie wytrzymałbym tej rozłąki. – skończyłem swój uzewnętrzniający
monolog i zamilkłem.
- Osz, cholera. Nie sądziłem, że to aż
tak poważna sprawa. – wydukał trwając w niemałym zaskoczeniu.
- Tak naprawdę, to chyba nigdy nie
zrozumiem ile poświęcenia, wyrzeczeń i wielkich wyzwań wymaga związek na
odległość, dopóki sam w takim położeniu się nie znajdę. Chyba nie chciałbym
tak. – zawiesiłem na chwilę głos, lecz po chwili dodałem, jakby na
potwierdzenie. - Nie, to nie dla mnie… Wyobrażasz sobie taką sytuację, że Ty
mieszkasz tutaj, w Rzeszowie, a Twoja Agata mieszka i pracuje na drugim końcu
Polski albo świata; że dzwonicie do siebie raz na tydzień, a widujecie się raz
na dwa lata? – zapytałem przyjaciela.
- Stary, ja sobie nie wyobrażam, żeby
Agatka mieszkała nawet w Łańcucie, a gdzie tu dopiero inna część kraju! Umarłbym
z tęsknoty za nią! – uniósł trochę głos, by zaintonować istotność swoich racji.
– Ale, tak sobie myślę i wiesz co? Wiesz jak teraz wygląda ich związek?
- No jak?
- Jakby go w ogóle nie było! Michał, nie
widzisz tego, jak Berenika jest samotna i zagubiona? Nie widzisz, jak bardzo
brakuje jej wsparcia i silnego, męskiego ramienia?
- Może widzę, a może ona się tak dobrze
kamufluje?
- Nie pierdziel! Pomyśl, ale tak
szczerze: kto ją wspiera? Kto daje jej poczucie bezpieczeństwa? Kto interesuje
się jej pracą? Kto okazuje jej swoją pomocną dłoń w trudnych sytuacjach? Kto
wypełnia jej każdą wolną chwilę? Kto chodzi z nią do kina, teatru, pubu czy na
dyskotekę? Kto z nią po prostu jest? Odpowiedź jest jedna i prosta: NIKT! Bo
jego tu nie ma, bo on nie istnieje tu fizycznie. I tak naprawdę nigdy nie
zrozumie tego, jak bardzo Berenika się w tym ich związku męczy, jak bardzo
tęskni, jak często płacze w poduszkę z rozpaczy, tęsknoty i obawy o jego życie
- a dam sobie rękę uciąć, że przy takim obrocie sprawy, na pewno tak jest! Michał,
to nie związek, to męczarnia; to coś, co nie istnieje. - skończył swoją
wypowiedź i jeszcze przez długi czas patrzył poważnym wzrokiem na moją twarz.
Zaskoczył mnie; zaskoczył i jednocześnie zadziwił, bo aż nie wiedziałem, co mam
odpowiedzieć.
- Skąd u Ciebie, Sergiusz, taka dogłębna
analiza?
- Jak się ma żonę psycholożkę, to się
wszystko wie. – uśmiechnął się dumnie na samo przywołanie myślami swojej
małżonki. – Wiesz, nasłuchało się trochę w domu różnych opowieści, więc
skonstruowanie odpowiednich wniosków dla tego przypadku było dla mnie w tym
momencie bułką z masłem.
- No i co ja mam Ci teraz powiedzieć,
co? Że w Twojej teorii jest wiele racji?
- No, najlepiej by było. – zachichotał.
– Mam nadzieję, że choć trochę Ci pomogłem i że będziesz wiedział, co robić…
- Stary, rozumiesz mnie jak nikt inny,
niemal bez słów…. Powinieneś dostać medal za najlepszego przyjaciela na
świecie!
Berenika
Kolejny
trening przed meczem z Karpatkami, jak to dziewczyny nazywają zawodniczki z
Karpat Krosno, za nami. Ostatnio większość czasu spędzam w klubie czy w większych
skupiskach ludzi. Nie mogę siedzieć w domu sama, bo za dużo myślę, a w mojej
głowie rodzą się złe wizje. Nie mam z Kubą żadnego kontaktu od prawie miesiąca.
To zbyt długo. Rozumiem, że są problemy z łącznością i różne inne utrudnienia,
ale strach o niego dopada mnie nawet we śnie. Śni
mi się, że idę przez jakąś pustynie z ciężkim karabinem w ręku. Dochodzę do
jakiegoś skupiska mężczyzn i się przebijam do wewnątrz. W środku zastaje widok,
na jaki moje serce zamiera. Na środku tego skupiska ludzi klęczy Kuba, w
mundurze i z założonymi rękami na kark, a ktoś wyglądający na terrorystę mierzy
z broni prosto w jego głowę. Krzyczę, błagam o litość, ale jakby nikt mnie nie
widział i nie słyszał. Nie mogę się ruszyć i zasłonić go własnym ciałem, przez
co zaczynam płakać z bezsilności. Nagle pada strzał, a ja się budzę w środku
nocy wystraszona, z mocno bijącym sercem i mokrymi policzkami od łez. Nie
potrafię już zasnąć i do rana siedzę na łóżku, zajmując swoją głowę pracą. Zbyt
długo nie miałam z nim kontaktu dlatego zaczynam z lekka wariować i to się
odbija na moim zdrowiu.
Dzisiaj
zamiast iść do domu wybrałam się do Galerii Rzeszów na tournee po sklepach. Nie
wiem czy zakup nowego ubrania i fryzjer mi pomoże w nabraniu dystansu i
uspokojeniu się, ale warto spróbować. Postanowiłam zacząć od fryzjera, bo
końcówki moich włosów wręcz błagają o cięcie, gdyż są w tragicznym stanie.
Wchodzę do zakładu i z marszu siadam na fotel, na którym miła fryzjerka zajmuje
się moimi włosami. Najpierw je myje, później podcina końcówki, a na samym końcu
modeluje i suszy. Humoru wcale nie poprawiło, ale przynajmniej zadbałam o
włosy. Po zapłaceniu za usługę w zakładzie fryzjerskim ruszam dalej. Nogi niosą
mnie do Empiku, w którym to przeglądam nowości książkowe. Nagle ktoś mnie łapie
za rękę, a ja się wzdrygam.
- Spokojnie to tylko ja – mówi uśmiechnięty Michał stojąc po mojej prawej.
- Co tu robisz oprócz tego, że mnie śledzisz i straszysz?
- Ja cię nie śledzę tylko to ty za mną chodzisz.
- Ja?
- Dobra nie ważne kto kogo śledzi i za nim wchodzi. Przyszedłem po „Przegląd Sportowy”, a przy okazji na małe zakupy.
- To tak jak ja tyle, że małe zakupy są wywołane tym, że nie chce siedzieć w czterech ścianach i za dużo myśleć. Kuba dalej nie daje żadnego znaku życia.
- W końcu jakoś się z tobą skontaktuje.
- Mam nadzieje, bo ja już z nerwów i strachu chodzę po ścianach.
- Wyluzuj, bo stres na ciebie źle wpływa. Czyli, że ci się nigdzie nie spieszy?
- Na to wygląda.
- To dobrze się składa, bo zostałem zaproszony na jutro do znajomych na obiad połączony z urodzinami ich córki i kompletnie nie wiem co mam kupić małej damie.
- A ile ta mała dama ma lat?
- Hania kończy właśnie trzy latka.
- Dla takich dzieci można wszystko kupić w sklepie Smyk jak już jesteśmy w galerii.
- Ale ja ginę wśród tych zabawek. Hania nie bawi się kolejką czy resorówkami, a zabawki dla dziewczynek to nie moja bajka. Mam dwóch bratanków i dla nich potrafię coś kupić, ale Hania dla mnie jest wyzwaniem. Nie byłabyś tak miła i mi nie pomogła?
- Co byś ty zrobił jakbyś mnie nie spotkał?
- Spędził najbliższe godziny w sklepie zabawkowym między lalkami i nie wiedział co kupić.
- No to dalej idziemy do sklepu z zabawkami.
Po spędzeniu dwudziestu minut między pluszakami, lalkami czy jeszcze innymi zabawkami wyszliśmy ze sklepu z lalką, która sika, płacze, mówi i można ją karmić. Jednym słowem wujek Michał zaszalał. Później poszliśmy jeszcze na szybkie zakupy do mieszczącego się w galerii sklepu spożywczego „Piotr i Paweł”, po którym Michał zawiózł mnie swoim samochodem pod blok.
- Tak właściwie co jutro robisz? – pyta parkując pod blokiem.
- Nie mam planów.
- To świetnie się składa. Pójdziesz ze mną na urodziny.
- No jasne, już lecę. Sergiusza znam tylko dlatego, że mi go kiedyś przestawiłeś więc tyle co nic, a już nie mówię o jego żonie czy córce.
- Sergiusz i Agata to bardzo mili i serdeczni ludzie i na pewno się ucieszą jak przyprowadzę im jeszcze jednego gościa, a zwłaszcza Hania się ucieszy, bo ona bardzo lubi nowe ciocie.
- Michał dziękuje, ale nie. Posiedzę w domu posprzątam, bo jutro w końcu sobota.
- Naprawdę nie dasz się namówić?
- Dziękuje, ale nie. Dziękuje za towarzystwo przez te kilka godzin i do zobaczenia – mówię otwierając drzwi od jego Forda.
- To ja dziękuje za pomoc przy prezencie. Do szybkiego zobaczenia i dobrej nocy.
- Dobranoc – mówię wysiadając z jego samochodu po czym z siatkami idę do mojego mieszkania.
- Spokojnie to tylko ja – mówi uśmiechnięty Michał stojąc po mojej prawej.
- Co tu robisz oprócz tego, że mnie śledzisz i straszysz?
- Ja cię nie śledzę tylko to ty za mną chodzisz.
- Ja?
- Dobra nie ważne kto kogo śledzi i za nim wchodzi. Przyszedłem po „Przegląd Sportowy”, a przy okazji na małe zakupy.
- To tak jak ja tyle, że małe zakupy są wywołane tym, że nie chce siedzieć w czterech ścianach i za dużo myśleć. Kuba dalej nie daje żadnego znaku życia.
- W końcu jakoś się z tobą skontaktuje.
- Mam nadzieje, bo ja już z nerwów i strachu chodzę po ścianach.
- Wyluzuj, bo stres na ciebie źle wpływa. Czyli, że ci się nigdzie nie spieszy?
- Na to wygląda.
- To dobrze się składa, bo zostałem zaproszony na jutro do znajomych na obiad połączony z urodzinami ich córki i kompletnie nie wiem co mam kupić małej damie.
- A ile ta mała dama ma lat?
- Hania kończy właśnie trzy latka.
- Dla takich dzieci można wszystko kupić w sklepie Smyk jak już jesteśmy w galerii.
- Ale ja ginę wśród tych zabawek. Hania nie bawi się kolejką czy resorówkami, a zabawki dla dziewczynek to nie moja bajka. Mam dwóch bratanków i dla nich potrafię coś kupić, ale Hania dla mnie jest wyzwaniem. Nie byłabyś tak miła i mi nie pomogła?
- Co byś ty zrobił jakbyś mnie nie spotkał?
- Spędził najbliższe godziny w sklepie zabawkowym między lalkami i nie wiedział co kupić.
- No to dalej idziemy do sklepu z zabawkami.
Po spędzeniu dwudziestu minut między pluszakami, lalkami czy jeszcze innymi zabawkami wyszliśmy ze sklepu z lalką, która sika, płacze, mówi i można ją karmić. Jednym słowem wujek Michał zaszalał. Później poszliśmy jeszcze na szybkie zakupy do mieszczącego się w galerii sklepu spożywczego „Piotr i Paweł”, po którym Michał zawiózł mnie swoim samochodem pod blok.
- Tak właściwie co jutro robisz? – pyta parkując pod blokiem.
- Nie mam planów.
- To świetnie się składa. Pójdziesz ze mną na urodziny.
- No jasne, już lecę. Sergiusza znam tylko dlatego, że mi go kiedyś przestawiłeś więc tyle co nic, a już nie mówię o jego żonie czy córce.
- Sergiusz i Agata to bardzo mili i serdeczni ludzie i na pewno się ucieszą jak przyprowadzę im jeszcze jednego gościa, a zwłaszcza Hania się ucieszy, bo ona bardzo lubi nowe ciocie.
- Michał dziękuje, ale nie. Posiedzę w domu posprzątam, bo jutro w końcu sobota.
- Naprawdę nie dasz się namówić?
- Dziękuje, ale nie. Dziękuje za towarzystwo przez te kilka godzin i do zobaczenia – mówię otwierając drzwi od jego Forda.
- To ja dziękuje za pomoc przy prezencie. Do szybkiego zobaczenia i dobrej nocy.
- Dobranoc – mówię wysiadając z jego samochodu po czym z siatkami idę do mojego mieszkania.
***
Kristen:
Moja wena jak zakoś ostatnimi czasy jest daleko ode mnie więc znowu muszę Was
przeprosić za takie duże opóźnienie. ^^ Przestanę obiecywać poprawę to może
będą jakieś rezultaty. :D
Patex: Naprawdę
nie wiem, co mam Wam napisać - oprócz tego, że opóźnienie publikacji jest z
mojej winy. :P Ale może w końcu przestaniemy lamentować tutaj z Krysią, bo
przecież fajnie się czyta Berenikę i Mieszka, prawda? :-)