Berenika:
Upalny sierpniowy dzień, a ja ubrana w elegancką
granatową sukienkę, czarne baleriny i z dużą torebką na ramieniu wychodzę ze
swojej małej rzeszowskiej kawalerki. Moje malutkie mieszkanko wynajęłam po
zakończeniu studiów i jakichkolwiek marzeń o tym, że zostanę siatkarką.
Wszystko zakończyła kontuzja, która początkowo miała okazać się niezbyt groźna,
ale kiedy po przerwie w której leczyłam kontuzje wróciłam na parkiety pierwszej
ligi ból w kręgosłupie wcale nie ustąpił. Wysłano mnie na bardziej szczegółowe badania
i odkryto u mnie torbiel uciskający na odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Diagnoza
była wyrokiem. Koniec jakiegokolwiek sportu, koniec gry na rozegraniu, koniec
moich marzeń. Operacja odbyła się dość szybko, a później długa rehabilitacja.
Straciłam cały rok na studiach i nie miałam motywacji do tego żeby je skończyć.
Jednak sporym wsparciem był dla mnie Kuba, który pojawił się w moim życiu
nagle. Wysoki niebieskooki żołnierz o blond czuprynie i przepięknym uśmiechu.
Spotkaliśmy się w Centrum Rehabilitacji w Katowicach. On miał złamaną nogę z
przemieszczeniem i dużo pozytywnej energii, którą obdarowywał wszystkich na
około, a ja cóż zero chęci do życia. Z każdym dniem pobytu w tym mini
sanatorium podnosił mnie na duchu, a po wyjściu umówiliśmy się na kawę, drugą,
trzecią a później już piliśmy ją codziennie rano razem i byliśmy bardzo
szczęśliwi planując wspólną przyszłość. Jednak pół roku temu ku mojej rozpaczy
wyjechał na misje do Afganistanu. Od tej pory codziennie drżę o jego życie i
modle się żeby Bóg wrócił mi go żywego. To właśnie Kuba mnie zmobilizował do
powrotu na studia, które ukończyłam na Uniwersytecie Rzeszowskim z racji tego,
że mój luby dostał przeniesienie do 21 Brygady Strzelców Podhalańskich mających
swoją siedzibę w Rzeszowie. Podsunął mi pomysł żebym znalazła swoje nowe
miejsce w siatkówce. Tak oto zajęłam się opracowywaniem statystyk. Na początku
poszłam za systemem kartki i ołówka jak to robi na każdym meczu senior Bartman,
a później załapałam się na kurs oprogramowania Data Volley, którym posługują
się statystycy na profesjonalnym poziomie. Na kursie jaki organizowała włoska
firma produkująca oprogramowanie jakiego używa całe siatkarskie społeczeństwo
poznałam zasady działania tego programu. Jedyną wadą tego wszystkiego było to,
że musiałam wziąć kredyt na zakup owego oprogramowania na którego nie było mnie
stać, a bez którego nic bym się nie nauczyła. Jednak kurs to tylko 50% mojej
drogi do tego żeby wykonywać zawód statystyka sportowego. Drugie 50% to
doświadczenie jakie muszę nabyć na polu bitwy i mam nadzieje, że dziś podczas
rozmowy o staż w siatkarskim klubie zacznę realizować drugą część mojego
celu.
Idąc przez miasto dotarłam do budynku w którym mieści
się siedziba władz damskiego klubu siatkarskiego DevelopRes Rzeszów
mieszczącego się przy ulicy Architektów. To tutaj mam dzisiaj odbyć rozmowę mam
nadzieje z pozytywnym skutkiem. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do budynku.
- Dzień dobry ja byłam umówiona z prezesem Mardoń –
mówię do blondynki w średnim wieku siedzącej za lobby.
- Pani Pawłowska?
- Tak.
- Proszę usiąść prezes za chwilę panią poprosi do
gabinetu ponieważ przeciągło mu się spotkanie.
Usiadłam na wskazanym miejscu i wyciągam z mojej
torebki teczkę z moim ubogim CV i czekałam aż mnie poproszą.
Michał:
Kiedyś byłem zawodowym graczem i szalałem
na rozegraniu, tak jak Żygadło, Zagumny, ba!, nawet jak mój ojciec! Ale po
jakimś czasie, postanowiłem zakończyć swoją karierę na boisku. No, może nie do
końca. Szukałem pomysłu na życie, chcąc być jednocześnie najbliżej siatkówki,
jak tylko byłoby to możliwe. Jak to mówią; mądry
człowiek szuka nie szczęścia, lecz dobra, tak więc i ja szukałem owego
dobra. Czy znalazłem? Oczywiście! Przy sprzyjających mi warunkach, w 2008 roku zdecydowałem
się poświęcić pracy szkoleniowca. Byłem nawet na turnieju World Grand Prix
kobiet, gdzie rozpracowywałem inne zespoły dla Marco Bonitty. Skończyłem studia elektroniczne
i w każdej wolnej chwili, choć tak naprawdę jest ich bardzo mało, piszę własne
programy statystyczne, aby ułatwić sobie pracę. Rzutem na taśmę rozpocząłem
pracę jako statystyk w Częstochowie. Nie powiem, bo już od pierwszych dni,
pierwszych meczów byłem podekscytowany i czułem, że to jest właśnie to, co chcę
teraz w życiu robić. Z AZSem związałem się dość długim kontraktem, gdzie, chcąc
nie chcąc, przez jakiś czas pełniłem funkcję drugiego trenera! A teraz? Teraz
przyszła pora na zmianę klimatu, otoczenia, ludzi. Teraz padło na stolicę
Podkarpacia. Dla mnie, rodowitego Pomorzanina, Rzeszów to drugi koniec Polski,
ale póki nie mam własnej rodziny, mogę sobie pozwolić na takie wędrówki ludów wzdłuż
i wszerz. Do rodzinnego domu przyjeżdżam głównie na Boże Narodzenie i
Wielkanoc. Mam młodszego od siebie o siedemnaście lat brata Marcela i kiedy nie
widzę go przez kilka miesięcy, to potem dziwię się, jak bardzo się zmienił i
poznać go nie mogę. Chciałbym częściej odwiedzać moją rodzinę, patrzeć jak Marsi
dorasta, ale z każdym sezonem jest coraz trudniej, bo natężenie meczów staje
się coraz większe: Plus Liga, Liga Mistrzów i do tego dochodzi jeszcze
reprezentacja, gdzie współpracuję razem z
Oskarem... Tak więc od kilku lat stacjonuję w Rzeszowie i pracuję dla
dwukrotnego Mistrza Polski. To tutaj tak naprawdę rozpocząłem prawdziwą
przygodę z siatkówką; siatkówką, ale od tej drugiej strony. Etaty u poprzednich
pracodawców nie dawały mi tyle satysfakcji, co tutaj, w Asseco; tutaj poczułem,
że naprawdę żyję i mój trud wkładany w inwigilację potencjalnych wrogów jest
doceniany przez szerokie grono sztabu i zarządu. Do tej pory współdziałałem z
drugim statystykiem, Sergiuszem, ale wraz z rozpoczęciem sezonu 2013/2014,
trener Kowal mianował mnie swoim asystentem, taką prawą ręką. Nie, nie obrosłem w piórka, broń Boże! Cieszę się, że Andrzej
ma do mnie takie zaufanie i bierze pod swoje skrzydła, bym mógł udzielać mu
wszelakich rad czy wskazówek. Oczywiście nie opuszczam Ruszela i będę go
wspierał w bojach statystycznych, przecież kocham to robić i nie zostawię go
samego na posterunku, bo by się chłop zajechał.
Poza tym, stolica Podkarpacia to piękne
miasto, które okalają piękne okolice i gdzie mieszkają… piękne dziewczyny! Jedną
z nich udało mi się kiedyś poderwać w klubie, kilka drinków, wygibasów na
parkiecie i rozmowa sama się toczyła. Kilka dni później po tej imprezie, zaprosiłem
ją na kolację. Zgodziła się. I od tamtej pory zaczęliśmy się ze sobą spotykać,
aż w końcu poprosiłem ją o chodzenie, które z biegiem czasu przerodziło się w
zaręczyny. Byłem szczęśliwy, tak – byłem. Do czasu. Balbina, bo właśnie tak ma
na imię moja narzeczona; narzeczona, przez którą siedzę teraz w jednym z
rzeszowskich klubów i zatapiam smutki w drażniącym zapachu czystej, polskiej
wódki. Towarzyszy mi mój odwieczny przyjaciel i kumpel po fachu, Sergiusz,
który był ze mną zawsze w chwilach, o których chciałbym jak najszybciej
zapomnieć. Pomimo tego, że ma już swoją rodzinę; ma kochającą żonę Agatę i
przesłodką, trzyletnią córeczkę Hanię, zawsze znajdzie dla mnie czas, nawet, gdyby
miało to być tylko głupie pięć minut.
~*~
Kristen: No i patrzcie doszło do tego, że Mieszko bohaterem opowiadania ;) Lubię zaskakiwać, wybierać bohaterów, którzy nie są oklepani i są jak tabula rasa. Oczywiście nikogo nie zmuszamy do czytania, bo to przecież Wasz wybór jednak będzie nam miło jeżeli ktoś z nami zostanie. Jak to już napisała niżej Patex, Mieszko grał i był rozgrywającym więc nie tak do końca niesiatkarski bohater :)
Patex: Muszę przyznać, że Wasza reakcja na ujawnienie tajemniczego bohatera była różna: część zgadła, część była zaskoczona, a część zrezygnowała z dalszej lektury. Chciałyśmy stworzyć coś innego, czego chyba jeszcze nie było, ale przecież nie będziemy tu nikogo na siłę trzymać, ani też zmuszać do czytania. I zauważcie, że Mieszko to również siatkarz, a nie tylko członek sztabu szkoleniowego. :)
Lubię czytać takie historie o bohaterach, którzy nie są oklepani. Sporo blogów przeczytałam i to robiło się nudne czytać cały czas o tych samych siatkarzach. Nawet gdy te historie są całkowicie pozmyślane. Także będę czekała na dalsze losy Mieszka i Bereniki. Czuję, że będzie ciekawie.
OdpowiedzUsuńDo następnego :)
A niech się kopną w tyłek, jak nie chcą czytać, o!
OdpowiedzUsuńMichał jak najbardziej jest siatkarski, nie ma co dyskutować :) Spędza na siatkówce większą część życia.
A Berenika szuka pracy w tym samym mieście. No, żeby nie było tak prosto to u kobiet popracuje ;) Znaczy, mam nadzieję, że dostanie tą pracę :) Jak się chce, to można wszystko :)
Dziewczyny, piszcie dalej, może ciutkę dłużej? :D
Pozdrawiam
świetny :) jeszcze takiego opowiadania nie czytałam ale bardzo chętnie będę :)
OdpowiedzUsuńświetny ;))
OdpowiedzUsuńNo cóż, jako, że sama zaczęłam bloga ze średnio znanymi głównymi bohaterami (choć akurat siatkarzami), doskonale rozumiem Wasze obawy. O mnie jednak martwić się nie musicie, będę tutaj do końca! :D
OdpowiedzUsuńOk, a teraz coś, co Was na pewno bardziej interesuje niż moje prywatne wywody :D Jestem strasznie ciekawa jak połączą się losy Mieszka i Bereniki! (swoją drogą, świetny macie dobór imion, same rzadko spotykane :D) A jeszcze bardziej mnie ciekawi jak to się stanie, że się w sobie zakochają, bo wygląda na to, ze każde z nich ma swoje życie. Bera ma swojego żołnierza. Co prawda daleko, ale widać, że go kocha i że się o niego martwi. A Mieszko z kolei chyba za bardzo jeszcze rozpacza po Balbinie, żeby mieszać się w jakieś nowe miłości. Jak dla mnie to opowiadanie jest na razie jednym wielkim znakiem zapytania, więc tym bardziej się na nie cieszę :D
To nie jest typowe, ani oklepane. To nie jest znane innych czytelniczką, ani kiedykolwiek już napisane. To jest typowo wasze i możecie być dumne z tego, że coś takiego wymyśliłyście. :D
OdpowiedzUsuńMoże właśnie ta nieskazitelność tematu, innowacyjność projektu i ogólna odrębność od statystyki sprawia, że niektóre osoby boją się to czytać, bo same by tak pisać nie umiały. Ja pewnie też bym nie umiała napisać takiej historii, ale będę ;)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe ;*
Jak dla mnie..., świetnie się zapowiada i niecierpliwie czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia :)
Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńRozkręci się :D
Maja.
Ja tu zostaje deal with it ;) Mieszko? Czemu nie. Kocham nieszablonowe opowiadania ;) co tu widzę póki co zaczyna sie ciekawie ;) bera mieszko. Chce wiecej ;)
OdpowiedzUsuńBalbina?? Już samo imię źle wróży! Michał widać od zawsze związany z siatkówką i może początki na parkiecie pomagają mu w lepszym rozpracowywaniu "wrogów". Skoro Reska dwa razy został MP to znaczy, że idzie mu super (no i Reska pozbyła się Miale - to też pomogło).
OdpowiedzUsuńBerenika wybrała sobie ciekawy sposób na życie, to miejsce ocno opanowane przez mężczyzn!
A ja po tym rozdziale jeszcze bardziej polubiłam bohaterów. Oboje różni a jedna podobni. Ber szczęśliwa, choć na pewno martwi się ciągle o ukochanego(boję się jaki będzie finał tego związku) Mieszko znów zalewa swoje smutki po ostatnim związku. Los ich połączy a raczej statystyka, a potem niech się dzieje wola nieba :)
OdpowiedzUsuńJestem! :*
OdpowiedzUsuńMi się bohater bardzo podoba :P Oryginalny i w ogóle ;p
Życie zarówno Mieszka jak i Bereniki jest bardzooo ciekawe ;) Zastanawiam się jak na siebie wpadną ;p Berenika ma swojego Kubę, który po mimo że, jest daleko to widać, że darzy go ogromnym uczuciem. A Mieszko nie zapomniał o Balbinie (matko, jakie wy macie oryginalne imiona xd).
No więc, czekam na rozwinięcie i jak te losy bohaterów (nie oklepanych :D) się dalej potoczą ;)
Pozdrawiam Was i oczywiście melduję, że będę! ♥ :*
już nie mogę się doczekać ich spotkania. Kubie nie życzę źle, ale...niech sobie żyje z jakąś uroczą Afganką :D no i nie mogę się przestać śmiać z Balbiny, podobno nie ma brzydkich imion, ale...no dziwne owszem. no i nauczycielka mojej chrześnicy jest Balbinka, więc u nas już się przyjęło "Balbina, która godzina??" :D
OdpowiedzUsuńA mi się bardzo podoba to, że bohaterem nie jest siatkarz tylko właśnie Jamal :D
OdpowiedzUsuńBohaterów dopiero poznajemy, więc wypowiadać się o nich na razie zbyt obszernie nie będę. Berenika i Mieszko mają swoje historie, jedna bardziej dołująca, druga szczęśliwa, ale w gruncie rzeczy chyba są do siebie podobni. Ciekawa jestem jak ułoży się ich współpraca, bo zakładam że pilna Ber mimo braku doświadczenia, załapie się na ten staż.
No i biedny Gogol, Balbinka go rzuciła :( Aż mam ochotę go przytulić.
Czekam na więcej Robaczki! Wasza S. :*
Ale super!
OdpowiedzUsuńPrzypadek, że tu jestem, ale nie żałuję ;) Będę wpadać, a tym czasem zapraszam do mnie ;p
http://life-would-suck-without-you.blogspot.com/
http://sedziego-bog-opuscil.blogspot.com/
w końcu dotarłam :D
OdpowiedzUsuńgłówny bohater bardzo mi się podoba ^^
na razie mogę tylko tyle powiedzieć :)
czekam na ciąg dalszy :)
Właśnie fajnie, że tematyka siatkarska, a nie bohater nie typowy siatkarz, chociaż i tak będziemy się kręcić w tym kręgu :)
OdpowiedzUsuńPoznałam po skrócie historię Bereniki i Michała, kroczek w przód jest. Z pewnością dziewczyna dostanie szansę odbycia stażu, a wtedy zacznie się dziać :D
Ściskam Was obie! :* :*
Ja się tam cieszę, że ktoś wreszcie postanowił napisać o kimś zupełnie innym. I dziękuję wam za to :D będę śledzić jakby co :)
OdpowiedzUsuń