Michał:
- To co,
Sergiuszku, jeszcze jedna kolejka?
- Może być, ale już ostatnia, bo przecież jutro gramy mecz i musimy być w pełnej dyspozycji dla Kowala. – zgodził się, lecz upomniał palcem wskazującym.
- Dobra, to idę do baru, a Ty tu siedź i pilnuj naszego dobytku.
- Co nazywasz dobytkiem? Te dwie marne kurtki? – zakpił, opierając się wygodnie na małej sofie.
- Chociażby. – uśmiechnąłem się ironicznie i poszedłem po zamówienie. Muszę przyznać, że z każdą minutą ludzi w lokalu przybywało i pewnie gdybyśmy przyszli tu dopiero teraz, to nie mielibyśmy się nawet gdzie usiąść, nie mówiąc już o dopchaniu się po drinki!
- Słucham, co dla Pana? – zapytała niska, niebieskooka blondynka zza lady.
- Whisky z colą i lodem, dwa razy poproszę. – kiwnęła głową na potwierdzenie i oddaliła się w celu przygotowania trunków.
Czekałem oparty o blat i wystukiwałem palcami znaną mi melodię pewnego polskiego piosenkarza. Barmanka o filigranowej figurze postawiła przede mną dwie szklanki brązowego napoju i uśmiechnęła się zalotnie, trzepocząc przy tym swoimi długimi rzęsami. Swoją drogą, tyle razy tu przychodziłem z Ruszelem, a jeszcze nigdy wcześniej jej tu nie spotkałem. Może miała wtedy akurat wolne? A może jest nowo zatrudniona? Nie wiem. W każdym bądź razie, fajna z niej kobitka.
- Szkocka z colą i lodem, proszę bardzo.
- Dziękuję, dziękuję. Ile płacę?
- Dwadzieścia cztery złote. – zakomunikowała spokojnie.
- Już, momencik. – wyjąłem z tylnej kieszeni spodni portfel i położyłem na powierzchni długiego wysokiego stołu zaokrągloną wzwyż kwotę. – Reszty nie trzeba. – dodałem po chwili, jak na dżentelmena przystało.
Kąciki moich ust uniosły się delikatnie ku górze, a powieki niemal same prosiły się do puszczenia blond piękności perskiego oczka. Podziękowała ze szczerym uśmiechem na twarzy i schowała należność do kasetki. Chwyciłem w dłonie szklaneczki i gwałtownie odwróciłem się, by szybko znaleźć się przy swoim stoliku. Zakręciło mi się w głowie, niefortunnie stanąłem na prawej nodze i potknąłem się o jakieś krzesełko, efektem czego oblałem jakąś kobietę alkoholem.
- Jasna cholera, jak Pan łazisz?! – fuknęła ze złością.
- Przepraszam najmocniej, to było niechcący.
- Niechcący, to można sobie odciąć Internet! Boże, jak ja teraz wyglądam?! – ciskała gromami w moim kierunku.
- Ja pokryję wszystkie koszty… - zacząłem dukać, jakbym nagle zapomniał języka w gębie.
- Wie Pan, ile ta bluzka kosztowała?!
- Nie wiem, ale sądząc po Pani reakcji, zapewne dużo. – starałem się załagodzić sytuację, ale chyba nie najlepiej mi to wychodziło.
Staliśmy na środku pomieszczenia, ludzie skupiali swoje ciekawskie spojrzenie na nas, podśmiechując się pod nosem od czasu do czasu. No pięknie, zaraz cały Rzeszów będzie wiedział, że Gogol zaliczył wpadkę w klubie. Nieznajoma motała się jeszcze chwilę, wyzywając mnie od nieudacznika, łamagi i zapatrzonego w sobie gbura, a po chwili do dyskusji dołączyły, jak mniemam, jej koleżanki, które zrobiły taką aferę, jakby się co najmniej paliło i konieczna byłaby ewakuacja wszystkich gości z pubu.
- Pieprzony alkoholik! – rzuciła z obelgą jedna z jej współtowarzyszek.
- Ślepy kret! – dodała druga.
- Zaraz, zaraz, momencik! Przepraszam bardzo, ale dlaczego Panie zrzucają całą winę na mnie? Ta paniusia też mogła uważać i patrzeć jak idzie.
- A czy to ja jestem pijana i się zataczam pomiędzy stolikami? – brązowowłosa nie dawała za wygraną.
- Ja nie jestem pijany! – zaoponowałem.
- Widać. – bąknęła ruda z przekąsem.
- Dobra, załatwimy to inaczej. – kolejny raz w przeciągu tych kilku chwil wyjąłem ze spodni portfel. – Tyle wystarczy? – pomachałem dziewczynie przed oczami dwustuzłotowym banknotem. Spojrzała na mnie tym swoim sfrustrowanym wzrokiem, w gruncie rzeczy, będąc chyba trochę zaskoczoną. Dopiero teraz zauważyłem, że ma takie piękne, duże, brązowe oczy, w których można by zatonąć…
- Wystarczy. – ucięła krótko i wyrwała mi żółtawy wartościowy papierek z ręki. – Mam nadzieję, że to było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie.
- I vice versa.
- Żegnam Pana ozięble. – rzuciła z prędkością światła, odwróciła się na pięcie i odeszła wraz ze swoimi kumpelkami. A ja? Poprosiłem blondyneczkę z baru, by posprzątała to pobojowisko, oczywiście za dodatkową opłatą, i wróciłem do mojego przyjaciela.
- Sergio, niestety ostatnią kolejkę będziesz pił sam, bo mój whiskacz wylądował na jakiejś kobiecie.
- Może być, ale już ostatnia, bo przecież jutro gramy mecz i musimy być w pełnej dyspozycji dla Kowala. – zgodził się, lecz upomniał palcem wskazującym.
- Dobra, to idę do baru, a Ty tu siedź i pilnuj naszego dobytku.
- Co nazywasz dobytkiem? Te dwie marne kurtki? – zakpił, opierając się wygodnie na małej sofie.
- Chociażby. – uśmiechnąłem się ironicznie i poszedłem po zamówienie. Muszę przyznać, że z każdą minutą ludzi w lokalu przybywało i pewnie gdybyśmy przyszli tu dopiero teraz, to nie mielibyśmy się nawet gdzie usiąść, nie mówiąc już o dopchaniu się po drinki!
- Słucham, co dla Pana? – zapytała niska, niebieskooka blondynka zza lady.
- Whisky z colą i lodem, dwa razy poproszę. – kiwnęła głową na potwierdzenie i oddaliła się w celu przygotowania trunków.
Czekałem oparty o blat i wystukiwałem palcami znaną mi melodię pewnego polskiego piosenkarza. Barmanka o filigranowej figurze postawiła przede mną dwie szklanki brązowego napoju i uśmiechnęła się zalotnie, trzepocząc przy tym swoimi długimi rzęsami. Swoją drogą, tyle razy tu przychodziłem z Ruszelem, a jeszcze nigdy wcześniej jej tu nie spotkałem. Może miała wtedy akurat wolne? A może jest nowo zatrudniona? Nie wiem. W każdym bądź razie, fajna z niej kobitka.
- Szkocka z colą i lodem, proszę bardzo.
- Dziękuję, dziękuję. Ile płacę?
- Dwadzieścia cztery złote. – zakomunikowała spokojnie.
- Już, momencik. – wyjąłem z tylnej kieszeni spodni portfel i położyłem na powierzchni długiego wysokiego stołu zaokrągloną wzwyż kwotę. – Reszty nie trzeba. – dodałem po chwili, jak na dżentelmena przystało.
Kąciki moich ust uniosły się delikatnie ku górze, a powieki niemal same prosiły się do puszczenia blond piękności perskiego oczka. Podziękowała ze szczerym uśmiechem na twarzy i schowała należność do kasetki. Chwyciłem w dłonie szklaneczki i gwałtownie odwróciłem się, by szybko znaleźć się przy swoim stoliku. Zakręciło mi się w głowie, niefortunnie stanąłem na prawej nodze i potknąłem się o jakieś krzesełko, efektem czego oblałem jakąś kobietę alkoholem.
- Jasna cholera, jak Pan łazisz?! – fuknęła ze złością.
- Przepraszam najmocniej, to było niechcący.
- Niechcący, to można sobie odciąć Internet! Boże, jak ja teraz wyglądam?! – ciskała gromami w moim kierunku.
- Ja pokryję wszystkie koszty… - zacząłem dukać, jakbym nagle zapomniał języka w gębie.
- Wie Pan, ile ta bluzka kosztowała?!
- Nie wiem, ale sądząc po Pani reakcji, zapewne dużo. – starałem się załagodzić sytuację, ale chyba nie najlepiej mi to wychodziło.
Staliśmy na środku pomieszczenia, ludzie skupiali swoje ciekawskie spojrzenie na nas, podśmiechując się pod nosem od czasu do czasu. No pięknie, zaraz cały Rzeszów będzie wiedział, że Gogol zaliczył wpadkę w klubie. Nieznajoma motała się jeszcze chwilę, wyzywając mnie od nieudacznika, łamagi i zapatrzonego w sobie gbura, a po chwili do dyskusji dołączyły, jak mniemam, jej koleżanki, które zrobiły taką aferę, jakby się co najmniej paliło i konieczna byłaby ewakuacja wszystkich gości z pubu.
- Pieprzony alkoholik! – rzuciła z obelgą jedna z jej współtowarzyszek.
- Ślepy kret! – dodała druga.
- Zaraz, zaraz, momencik! Przepraszam bardzo, ale dlaczego Panie zrzucają całą winę na mnie? Ta paniusia też mogła uważać i patrzeć jak idzie.
- A czy to ja jestem pijana i się zataczam pomiędzy stolikami? – brązowowłosa nie dawała za wygraną.
- Ja nie jestem pijany! – zaoponowałem.
- Widać. – bąknęła ruda z przekąsem.
- Dobra, załatwimy to inaczej. – kolejny raz w przeciągu tych kilku chwil wyjąłem ze spodni portfel. – Tyle wystarczy? – pomachałem dziewczynie przed oczami dwustuzłotowym banknotem. Spojrzała na mnie tym swoim sfrustrowanym wzrokiem, w gruncie rzeczy, będąc chyba trochę zaskoczoną. Dopiero teraz zauważyłem, że ma takie piękne, duże, brązowe oczy, w których można by zatonąć…
- Wystarczy. – ucięła krótko i wyrwała mi żółtawy wartościowy papierek z ręki. – Mam nadzieję, że to było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie.
- I vice versa.
- Żegnam Pana ozięble. – rzuciła z prędkością światła, odwróciła się na pięcie i odeszła wraz ze swoimi kumpelkami. A ja? Poprosiłem blondyneczkę z baru, by posprzątała to pobojowisko, oczywiście za dodatkową opłatą, i wróciłem do mojego przyjaciela.
- Sergio, niestety ostatnią kolejkę będziesz pił sam, bo mój whiskacz wylądował na jakiejś kobiecie.
Berenika:
Powoli
otwieram oczy i próbuje podnieść głowę z poduszki jednak nie odbywa się to bez
potwornego bólu głowy jaki przeszywa moją czaszkę więc szybko wracam do
poprzedniej pozycji. Kac morderca dziś mnie wybrał na swoją ofiarę. Po chwili
dostosowania się do rzeczywistości zwlekam swoje skacowane ciało z łóżka i
wlekę się do kuchni gdzie szybko zgarniam butelkę wody mineralnej, odkręcam
butelkę i przysysam swoje usta do niej, a woda gasi moje pragnienie i suchość w
ustach. Wczoraj za bardzo po świętowałam z moimi przyjaciółkami dostanie się na
staż, a dziś dosłownie umieram. Że też dałam się im tak opić. Jednak jak ktoś
ma tak słabą głowę jak ja to wiele nie trzeba i tak właśnie się kończy spożywanie
alkoholu w nadmiernych ilościach. Wyciągam z mojej mini apteczki tabletkę
przeciwbólową i szybko ją połykam popijając wodą. Razem z butelką wody wracam
do pokoju gdzie z szafy wyciągam czystą bieliznę i dres. Wchodząc zauważam
leżącą na krześle moją ukochaną miętową bluzeczkę, która została poplamiona
whisky przez jakiegoś idiotę w barze. Wtedy jeszcze byłam w miarę trzeźwa i
dobrze pamiętam całą sytuacje. Trochę za bardzo naskoczyły na niego Nikola z
Wiką, a ja cóż dołączyłam do tego cyrku. Jednak jakby nie patrzeć należało mu
się. Mógłby patrzeć jak chodzi to zawartość jego szklanki nie wylądowała by na
mnie, a on nie stracił by dwustu złotych na mnie plus kasy na następnego
drinka. No cóż to już nie mój problem, ale tej bluzki przeboleć nie mogę i pewnie
już nie kupię takiej samej. Zrezygnowana zmierzam do łazienki wziąć prysznic.
Jednak to mi nie jest dane, bo ktoś dzwoni do drzwi. Podchodzę do nich i przez
judasza spoglądam kto stoi przed moimi drzwiami. No tak nie kto inny jak
skowronek Nikola więc otwieram drzwi.
-
No witam panią statystyk – mówi wchodząc do mieszkania kiedy jej otworzyłam
drzwi.
-
Dzięki za tytuł. Nie masz co robić tylko nawiedzać mnie z rana? – mówię
zamykając drzwi i idąc za nią do kuchni.
-
Tak się składa, że nie. Berka słuchaj jest sprawa. Potrzebuje twojej rady na
zakupach, bo chce kupić mojej bratanicy coś na urodziny. Michalina trenuje
siatkówkę i jest kibicem tej całej naszej miejscowej drużyny męskiej w której
swoją drogą niezłe ciasteczka grają. Pomyślałam, że może coś w siatkarskim
stylu tyle, że ja się na tym nie znam kompletnie i może byś mi pomogła.
-
Ale co jej chcesz kupić?
-
No nie wiem przecież to ty trenowałaś.
-
Ok, coś wymyśle. Kiedy chcesz iść na te zakupy?
-
Teraz, zaraz, bo muszę mieć to na jutro.
-
W porę Nika sobie przypomniałaś, że nie masz prezentu. Dopiero co wstałam, nic
nie jadłam i mam kaca. Poza tym o 17 muszę być w domu, bo się umówiłam z Kubą
na rozmowę przez Skype.
-
Spokojnie odstawie cię przed czasem. Zbieraj się, a ja ci zrobię śniadanie, a kawę
kupimy w Galerii Rzeszów żeby cię postawić na nogi i nie tracić czasu.
Wychodzimy za półgodziny.
Po
trzech godzinach łażenia po galerii w końcu kupiłyśmy prezent dla młodej
środkowej bloku. Nikola odwiozła mnie do domu po wspólnym obiedzie jaki
zjadłyśmy razem z jej narzeczonym Arturem, a teraz siedzę w salonie i czekam aż
uruchomi się laptop. Nie rozmawiałam z moim narzeczonym od dwóch tygodni
ponieważ baza nie miała łączności. Teraz ją przywrócili i w końcu będziemy
mogli się zobaczyć. Mój laptop jest gotowy do pracy więc loguje się na Skype, a
po chwili dzwonie do Kuby, który chwilę później odbiera moje połączenie.
-
Cześć Berka – mówi kiedy zauważa mnie na ekranie, a jego cudownie niebieskie
oczęta mimo złej jakości kamery tak pięknie jak zawsze uśmiechają się do mnie, tylko
do mnie. Wygląda na zmęczonego, ale jest cały i zdrowy.
-
Cześć Miśku jak ci tam?
-
Średnio dobrze i dużo bym dał za to żeby być w Rzeszowie. Opowiadaj jak było na
tej rozmowie o staż, przyjęli cię?
-
Zjadłam mnóstwo nerwów, bo bałam się, że mnie nie przyjmą, ale cóż udało się.
Prezes przyjął mnie na staż.
-
Mówiłem, że tak będzie?! – mówi wyraźnie się ożywiając, a na jego twarzy
pojawia się jeszcze większy uśmiech - Gratuluje Mała.
-
Jakbym bardzo chciała żebyś tu był. Żebyś ze mną świętował mały sukcesik. Kubuś
ja z tobą strasznie tęsknie.
-
Ja też bym chciał, bo też cholernie tęsknie. Życie tutaj jest życiem z dnia na
dzień. Mimo, że skreślam dni do końca misji to one wcale nie ubywają. Mam
wrażenie, że przybywają, ciągną się sto razy dłużej. Tylko ten fakt, że jesteś
w Polsce i czekasz na mnie powoduje, że jeszcze tu nie zwariowałem. Kocham cię Myszko.
-
Ja też cię kocham. Wytrzymamy jeszcze pół roku. To tylko pół roku.
-
Mam wrażenie, że to aż pół roku. Przecież to są 24 tygodnie, 181 dni, 4344 godzin,
260640 minut i 15638400 sekund . To jest szmat czasu. Za ten czas mogą mnie
zabić milion razy.
-
Nie mów tak! Słyszysz nie masz prawa tak mówić! – mówię podniesionym głosem, a z
moich oczu zaczynają lać się łzy – Ja tu czekam na ciebie odliczając dni do
magicznego 1 marca, zamówiłam zaproszenia i sale na przyjęcie weselne, wybrałam
suknie ślubną, wszystko dopinam na ostatni guzik żeby 29 marca tak jak
ustaliliśmy z księdzem Jędrzejem zostać twoją żoną.
-
Księżniczko nie płacz. Takie jest życie żołnierza na misji, który nie jest
pewny kolejnej minuty życia. Pamiętasz co ci mówiłem zanim wsiadłem do
samolotu?
-
Pamiętam aż za dobrze.
-
To obiecaj mi jeszcze jedno. Że obojętne co by się stało będziesz żyć normalnie
i znajdziesz kogoś kto będzie cię kochał tak samo jak ja, a nawet mocniej.
-
Dlaczego tak do mnie mówisz jakbyś się żegnał?!
-
Od śmierci Tomka, który zginął ponieważ wybuchła mina zdałem sobie sprawę z
tego, że śmierć się czai na każdy kroku, stoi za każdym zakrętem i trzeba mieć
oczy na około głowy żeby przeżyć, a czasami nawet to nie pomaga. Wolę być na to
w jakimś tam stopniu przygotowany. Ja się nie żegnam. Obiecaj mi!
-
Skoro ma to dla ciebie jakieś znaczenie to obiecuję, ale dlaczego zakładasz
najgorsze?!
-
Berka ciebie tu nie ma i nie wiesz jak jest trudno patrzeć na to jak giną
niewinni ludzie, jak giną ci co jeszcze przed chwilą jedli z tobą posiłek.
Staramy się żyć normalnie, ale czasem nie ma jak przejść obok tego obojętnie.
-
Kuba.
-
Berka muszę kończyć, bo mamy wezwanie na patrol okolicy – mówi przerywając mi.
-
Uważaj na siebie.
-
Uważam jak mogę, a ty pamiętaj, że cię kocham – mówi po czym posyła mi buziaka
i się rozłącza.
Wiedziałam,
że nie będzie łatwo, ale nie, że aż tak. Jeszcze takiego Kubę nie widziałam
przez całą misje. Śmierć przyjaciela była dla niego dość ciężkim przeżyciem, a
co dopiero dla Ani i ich bliźniaków, które przyszły na świat dwa miesiące po
śmierci Tomka. Tak szybko została wdową, a Maciek i Marcin nigdy nie zobaczą
ojca. Być żoną czy partnerką żołnierza przebywającego na misji nie jest łatwo i
trzeba być gotową na wszystko jednak na te niektóre rzeczy ciężko się
przygotować.
***
Kristen: Chętnie bym się zamieniła z Bereniką i odbyła takie szkolenia i staż, bo uwielbiam robić po swojemu i analizować statystyki. To opowiadanie jak na razie zdecydowanie żyje sobie swoim życiem i mam nadzieje, że zacznie z nami bardziej współpracować, bo jak na razie to opornie idzie ;)
Patex: Pisanie wszelkiego rodzaju awantur i spin, jest ostatnio u mnie na porządku dziennym, a w połączeniu z chlańskiem, to już w ogóle. :P Ale nie, Michał to nie pijaczyna - on też musi się czasem odstresować, bo ciągłe przebywanie z bombą testosteronu daje mu się we znaki. ;)
Przypominamy o wpisywaniu się do zakładki INFORMOWANI ponieważ znacznie nam to ułatwia proces informowania Was o nowych rozdziałach :)
Przypominamy o wpisywaniu się do zakładki INFORMOWANI ponieważ znacznie nam to ułatwia proces informowania Was o nowych rozdziałach :)
Nie dość, że na podium to jeszcze pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie bycia partnerką żołnierza na misji! Znam chłopaka, który był i w Afganistanie i w Iraku. Nie chciałabym takiego życia!!!!!!
OdpowiedzUsuńBerenika zareagowała zbyt ostro, jakby każdy tak reagował w klubach to policja stała by pod drzwiami8 całe 24 godziny:)
Ooo :D Niech spróbuje zeprać tą plamę, a jak nie to jest okazja na nowy zakup ;)
OdpowiedzUsuńW końcu nie trzeba być pijanym, żeby się przewrócić :D biedny Michaś :) oberwało mu się od gromady kobiet i się nie mógł wybronić.
Teraz tym bardziej będzie niezła jazda jak się pani statystyk spotka z panem statystykiem :)
Ale rozmowa Bereniki z Kubą wprowadziła trochę niepokoju. To naprawdę zabrzmiało jak pożegnanie i obawiam się o jego życie. Naprawdę, to byłby wielki cios. Mieszko Mieszkiem, ale nikomu nie wolno źle życzyć.
Pozdrawiam
Berenika nie ma łatwo.. Ile razy na mnie wylano jakiś trunek i nawet kurcze nie przeprosili :D
OdpowiedzUsuńMaja.
Haha, pierwsze spotkanie do wymarzonych nie należało, raczej do tragicznych ale może jeszcze kiedyś boje się będą z tego śmiali. Rozmowa Ber z Kubą bardzo smutna, niestety mam złe przeczucia że dojdzie do jakiejś tragedii na tej misji. Jestem też ciekawa jak zareagują na siebie Mieszko i Berenika kiedy znów się spotkają, będzie nieśmiało z kolejnymi przeprosinami czy dojdzie do kolejnej pyskówki ?
OdpowiedzUsuńwyobrażam sobie minę Bery, gdy spotka Michała w pracy :D bo spotka, prawda?? co do Kuby, to mam złe przeczucia...i jeszcze te rzeczy, prośba, które mówił do Bery...niedobrze...
OdpowiedzUsuńJest... ciekawie.
OdpowiedzUsuńBoje się, że coś się stanie z Kubą... i czekam na pierwsze spotkanie twarzą w twarz w pracy.
Pozdrawiam :*
A ja jak zwykle mam jakieś cholernie złe przeczucia. Tylko jak tak już myślę, to chyba one mogą się spełnić i wtedy cała ta historia może mieć sens.
OdpowiedzUsuńTo dziewczyny czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
wrócę tu <3
OdpowiedzUsuńMiśki, no przecież to jest świetne! :)
UsuńGogol jako pijany sprawca zniszczenia miętowej bluzki Berki był genialny :D Chyba zaczynam go coraz bardziej lubić, ojć.
Pierwsze spotkanie dwójki statystyków i na wstępie taka klapa. Ja nie wiem jak po takim początku będą mogli choć trochę się zaprzyjaźnić. W duchu liczę na ocieplenie tej atmosfery, ale znając Was, pewnie długo każecie nam czekać na szczęśliwy obrót wydarzeń.
Kuba na misji, a ja mam przeczucie że zaraz wydarzy się coś złego. I boję się tego, bo nie lubię wypadków, masakr i nagłych zgonów :(
Czekam, czekam i jeszcze raz czekam na więcej!
S. :*
Będę wielką pesymistką, mając przeczucie, że Kuba prędzej czy później zginie? Jeszcze coś mi podpowiada, że pod koniec misji? Może się mylę.
OdpowiedzUsuńPierwsze spotkanie Berenika i Michał mają za sobą, tyle, że nie wiedzą, że będą razem współpracować :D Już nie mogę się doczekać aż się zobaczą w pracy :D
Krótko z mojej strony, ale czekam na rozwój ich znajomości :D
Ściskam Was obie! ;*
Nie chciałabym mieć męża, czy chłopaka żołnierza. To straszne, że nigdy nie wiesz, czy przeżyjesz.
OdpowiedzUsuńHah akcja w klubie mnie rozbawiła, jak wszystkie trzy napadły na biednego Michała :D no cóż...pierwsze spotkanie mają już za sobą. Swoją drogą ciekawy prezent wymyśliła Nikola. Nie pogardziłabym takim czymś. Pozdrawiam :)
Pierwsze spotkanie Mieszka i Bereniki było niezapomniane, choć niekoniecznie w taki sposób jak się tego spodziewałyśmy :D Bluzki rzeczywiście szkoda, ale ciekawa jestem jak oni zareagują jak spotkają się na stażu :D
OdpowiedzUsuńA rozmowa z Kubą jest bardzo depresyjna. Ja oczywiście rozumiem jego obawy i traumę po stracie przyjaciela, ale on swoim gadaniem tylko dobija Berkę ;<
Jestem raczej optymistką, ale w tym przypadku nie mogę... mam wrażenie, że Kuba prędzej czy później zginie na tych misjach..
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie chciałabym być związana z żołnierzem, chyba bym nie dała rady psychicznie.
Współczuje Berenice. Na pewno martwi się o Kubę, a każdy dzień bez niego sprawia ból.
Ale mogę jej pogratulować stażu :)
Pierwsze spotkanie Berki i Michała nie było zbyt wesołe ;p No ale, może następnym razem będzie przyjemniej? ;d
Oby! ;d
Pozdrawiam :**
Kiedy będą nowe rozdziały? Zapowiada się świetne opowiadanie bo uwielbiam opowiadania Kristen a tuu od września ciszaaa ;/
OdpowiedzUsuń